28 lutego, 2010

Time and patience is all we need


Dawno tak źle się nie czułam, jakaś gorączka i inne dolegliwości, to jakaś psychosomatyczna historia, dopadło mnie to co tam kisze w środku - uczucia niewypowiedziane. Ach...a można by było prościej...co Eva ?
Rozmawiałam dziś z moim przyjacielem, który siedzi w Stuttgarcie więc rozmowa niestety odbyła się wirtualnie. Zastanawialiśmy się nad tym wczorajszym moim pytaniem : Czas ucieka ale czy naprawdę należy mówić wszystko co czujemy w obawie przed uciekającym czasem ?
Dave stwierdził, że życie to hazard, ryzyko, że należy mówić co się czuje jak najprędzej, odważnie, oczywiście się zgadzam, i wiem że odwaga ma dużą siłę ale może brak mi jakiegoś wewnętrznego bezpieczeństwa, cholernej śmiałości żeby niektóre rzeczy powiedzieć, czuje, że gdybym to przełamała mogłabym żyć jeszcze pełniej.
Jeszcze Dave przesłał mi takie święte słowa : Time and patience is all we need/Czas i cierpliwość jest wszystkim czego potrzebujemy. Taaak...
A jeszcze przed momentem Kundera podsunął mi takie słowa : "Wszystko polega na tym, żeby człowiek był taki, jaki jest, żeby nie wstydził się chcieć tego, czego chce i marzyć o tym, o czym marzy. Ludzie są na ogół niewolnikami konwenansów. Ktoś im powiedział, że powinni być tacy i tacy, i starają się być takimi aż do śmierci, nie wiedząc nawet, kim byli i kim są naprawdę. Nie są więc nikim i niczym, postępują niejednoznacznie, niejasno, chaotycznie. Człowiek przede wszystkim musi mieć odwagę być sobą."

Już układałam się do snu, ale naszła mnie taka wieczorna myśl więc postanowiłam jeszcze odpalić komputer i napisać. Mam w telefonie moje krótkie notatki – takie zarodki , które spisuje np. w pekaesie, tramwaju, podsłuchańce na rynku, albo myśli, które wpadają mi do głowy o trzeciej nad ranem kiedy mam problemy ze snem, a mój umysł jest tak zmęczony, że strzela mi tylko różnymi czasem na pierwszy rzut oka świetnymi konkretami lub rozwiązaniami, których zapominam po paru sekundach. Olśnienie to jest tak silne w tych paru chwilach, że czuje się jakbym pojęła wtedy całe (przynajmniej swoje) istnienie.
Do rzeczy, czytam w telefonie notkę, którą zrobiłam pod wpływem emocji, może o 4 nad ranem, nie wiem, nie pamiętam. Stanowi ona jednak sens moich dzisiejszych rozmyślań. Do rzeczy (po raz drugi ) : Czas ucieka ale czy naprawdę należy mówić wszystko co czujemy w obawie przed uciekającym czasem ?
Hej!, hej!, Ty ! Ty właśnie! Mistrzu!, który siedzisz w czubku mojej głowy(jak dzieciak na trzepaku) trzymając w rękach słoneczne promienie, które smyrają mnie po duszy (czyli trochę nad pępkiem). Mistrzu! Hej! Może znasz odpowiedź na to pytanie ?. Bardzo proszę powiedz Ty mnie szybko odpowiedź bo się wstrzymuję od atomowego wybuchu emocji.   

25 lutego, 2010

Kuba. W rytmie szczęścia

Przed wyjazdem w dworcowym kiosku rzuciła mi się w oczy gazeta „ Podróże”, na okładce Kubanka z cygarem w ustach, mimo słabych funduszy musiałam kupić te gazetę. Nie raz wspominałam jak bardzo marze o wyjeździe na Kubę, kiedy oglądam Buena Vista Social Club zawsze kręcą mi się łzy w oczach, kiedy czytałam ten artykuł czułam to samo, wszystko co w nim jest zawarte jest mi bardzo bliskie i poruszające. Wstawiam jego fragmenty z powodu 20 minutowej baterii w laptopie.



„Na lotnisku w Hawanie witają nas nie tylko pulsujące dźwięki rumby, ale i duchota, zapach
cygar (a jakże) oraz lekkiej stęchlizny, tak typowy dla tropików. Młody człowiek z wyglądu bardziej Niemiec niż autochton, wymachuje kartonową tablicą z naszym nazwiskiem. Ma nas zawieść do naszej casa particular, kubańskiego odpowiednika pensjonatu. Nocna jazda przez ciemne zaułki przeraża nieco Kasie, która jest tu pierwszy raz. Choć prawdę powiedziawszy, miasto nie wygląda gorzej niż taka ulica Kilińskiego w mojej rodzinnej Łodzi. Odrapane, odpadające tynki, zawalające się balkony i obskurne podwórka niezależnie od szerokości geograficznej dają takie same świadectwo wyższości jedynego słusznego ustroju politycznego.
BUENA VISTA SOCIAL BALKON

W Polsce zostawiliśmy zimę i błoto na chodnikach. Teraz rozkoszujemy się słońcem ,śniadaniem na tarasie, najlepszą na świecie kawą przygotowaną przez naszą gospodyni i luzem, jakiego zaznać można wyłącznie na Kubie. Z otwartego na oścież balkonu w przeciwległym budynku zaczynają docierać do nas pląsy głębokiego kontrabasu. Dołączają do nich kongi, bongosy i cała bateria instrumentów perkusyjnych. Potem rozbrzmiewają srebrzyste dęciaki i wreszcie wchodzi ciepły, seksowny głos wokalisty. Brzmienie jest jędrne, prawdziwie analogowe. Prywatna orkiestra balkonowa używa zapewne wzmacniacza lampowego, rówieśnika naszej lodówki. W jednym momencie przypominam sobie jak będąc nastolatkiem, sam puszczałem muzykę przez szeroko otwarte okna, aby słuchała ze mną cała dzielnica. Płyta nazywała się „Elvis Regresa” i była kubańska podróbka amerykańskiego oryginału "Elvis is Back". Były to czasy kiedy godzinami czekałem pod kioskiem Ruchu na dostawę „Przygody” marząc o podróżach. Najwyżej na mojej liście upragnionych celów stały ojczyzna Elvisa oraz kraj, który nic sobie nie robił z praw autorskich i podrabiał jego płyty.

WUJA BĘDZIESZ SŁUCHAŁ

Włóczymy się uroczymi uliczkami przypominającymi czasy gdy Kuba była hiszpańską kolonią. Z każdego mijanego baru słychać graną na żywo muzykę. Wchodzimy posłuchać i orzeźwić się kawą lub drinkiem. Każdy zespół ma w swym repertuarze „ Chan, Chan”, utwór rozpoczynający kultową płytę Buena Vista Social Club. A każdy Kubańczyk, z którym rozmawiamy, ma w swojej rodzinie wuja grającego w tej formacji. Na pięknym rozległym Plaza Vieja zasiadamy przy stoliku przed restauracją i zamawiamy świeża rybę z grilla. Jest bosko, przygrywa orkiestra. Zgadnijcie, co gra jako drugi utwór od naszego przyjścia? Szwędając się po starówce, trafiamy przypadkiem do La Floridita. W 1943 znalazła się na liście siedmiu najbardziej kultowych barów świata sporządzonej przez prestiżowe pismo „Esquire”. Tu przesiadywał Hemingway, spijając daiquiri w specjalnie dla niego przyrządzanym wariancje papa doble o podwójnej zawartości rumu. Rekord noblisty, 16 takich drinków przy jednym posiedzeniu, do dziś nie został pobity. Nawet nie myślimy ścigać się z pisarzem: chodzi bowiem o, bagatela, 1,6 litra rumu.

Z BOLKIEM I LOLKIEM NA KUBIE

Z Santiago wynajętym autem ruszamy w stronę Baracoa, miasteczka wybudowanego w miejscu, gdzie Kolumb zszedł na ląd. Oddzielona od świata górami i morzem Baracoa żyję trochę osobnym życiem i – co wydawało by się niemożliwe- jeszcze bardziej leniwym tempem niż reszta kraju. A kiedyś była to pierwsza kubańska stolica i stąd rozpoczął się podbój wyspy. Jadąc drogą wzdłuż morza, a potem górskimi serpentynami, skracamy sobie czas rozmową o Kubie. Co sprawia, że jestem tu po raz trzeci i wiem, że nie minie tydzień po powrocie, a znów będę tęsknił i planował następną wyprawę ? Może jest to optymizm Kubańczyków i ich apetyt na życie wbrew wszystkim trudnościom. Słońce i ciepła woda oczywiście też. Ale chyba najbardziej chodzi mi o to, że wyjazd na Kubę to podróż w czasie do mojego dzieciństwa. Stare „ maluchy”, sąsiedzi rozmawiający ze sobą i dzieci bawiące się na ulicy. Możecie nie uwierzycie, ale są tu nawet Bolek i Lolek biegnący po ekranie prześcieradła rozciągniętego nad ulicą „

Jerzy Modrak
I znów jadę do Łodzi. Z „domem” na plecach jak cygańskie dziecko, w którym mieści się mój duch, umysł, ciało, muzyka bez której nie umiem podróżować, kilka książek, aparat, laptop, jakieś ciuchy, kilka groszy na przejazd, tysiąc myśli, marzeń i wiele innych rzeczy. Jadę do mojego domu pod lipą, do nauki, do pracy. Niedługo tu  wrócę.  Zachłysnę się ledwo tamtym domem i klimatem łódzkim, wejdę na moment w jakiś swój tamtejszy świat, stworzę mój klimat w mojej zonie, w której będę się mościć jak kot na miękkiej poduszce i za chwilę przyjdzie czas żeby znów zmienić miejsce, wziąć swój świat na plecy i powędrować dalej.  Nie ma czasu na zarzucanie kotwic, na przysposabianie się. To niezakotwiczanie się uczy mnie pełniejszego odczuwania chwil. Przecież i ja ziemi tyle mam ile jej stopa ma pokrywa dopokąd idę

24 lutego, 2010


I tak z listy moich marzeń to kolejne, być tam, poznać i poczuć jeszcze dosłowniej. 

"Nie ma nic piękniejszego niż chwile przed podróżą, chwile, gdy jutrzejszy horyzont przychodzi nas odwiedzić i dać nam swoje obietnice."
Milan Kundera

21 lutego, 2010

Moja miłość


Jednym z największych moich marzeń jest zbudowanie domu tutaj w górach. Pisałam o nim tu już parę razy ale nigdy nie opisałam go ze szczegółami,  to dla mnie zbyt intymne ponieważ czekam na drugą osobę, która będzie miała ochotę decydować wraz ze mną.  W moich wyobrażeniach wchodzę do mojego górskiego domu kiedy tylko chcę, gdy tylko się w nim znajdę od razu się uspokajam, zawszę widzę go w ten sam sposób.
Kiedy dziś jechałam krętymi drogami przez słoneczne góry, przyszła do mnie ciepła myśl w której była mocno zaznaczona pewność, że ten dom już tu jest. Ogromna pewność.    Jak spędzić życie to tylko tu. Nawet zapach dymów z kominów połączony z ostrym, czystym, zimnym powietrzem powoduje u mnie miłe dreszcze, a widok gór budzi we mnie najpotężniejsze myśli jednocześnie uspokajając umysł. Po powrocie do domu dostałam inspiracje na pocztę email :
"Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię."  

18 lutego, 2010

Pikne słońce dzisiaj było hej!

...a jak góry było widać piknie. 


                       














































Szanowne obywatelki ! Kobiety na brony! Kobiety na traktory! 
Naprzód do walki o szczęsliwą wieś polską ;)

( ponieważ wędruje samotnie to zdjęcia zrobiłam
z naturalnego statywu czyli przywiązałam linką aparat
do drewnianego kołka na miedzy hej!  :) ) 

17 lutego, 2010


Zmywam naczynia, słucham Bakera, który bardzo łagodzi dźwiękami całe pomieszczenie, z tymi dźwiękami przychodzi do mnie również inspiracja.
...Tak sobie myślę, że uczę się cierpliwości w stosunku do siebie, do życia, do swojej samotności. Przyszło mi na myśl,  że najpierw muszę poczuć się dobrze z samą sobą, później przyjdzie i czas na inne rzeczy, zresztą nie po raz pierwszy o tym myślę, ale teraz to czuje szczególnie wyraźnie. Jestem coraz bardziej pokornym uczniem, czasem brakuje mi cierpliwości i wpadam w złość ale za chwile przywołuje do siebie inne myśli, które odsuwają ode mnie te pierwsze-negatywne.
Tak wędrowałam dziś godzinami po białych polach i przyszła do mnie jedna odpowiedź od mojego uspokojonego umysłu... i wiem...za dużo oczekiwałam, przygniatałam różne sytuacje i osoby moim energetycznym oczekiwaniem, nosiłam ze sobą wszędzie tysiące intencji i chęć kontrolowania. Zrobiłam sobie małe oczyszczenie umysłu patrząc na śnieżne przestrzenie, podczas tej podróży spadł ze mnie ciężar. Gdzieś po drodze w śniegu zgubiłam wielki znak zapytania, który zasnął  pod drzewem jak niepozornie wyglądający miś polarny. 
 "Mawiaj do mnie zawsze : wszystko jest możliwe, ja mogę stać się wszystkim, co budzi mój podziw. Mogę zostać pisarzem, artystą, wynalazcą, mówcą, mogę się zrobić, jak chcę, pięknym, gibkim, zdrowym i szczęśliwym.       
Żywić nadzieje wbrew wszelkiej nadziei jest wielką
mądrością "





















| zdjęcia mojego ulubionego drzewa to eksperyment, 
zrobiłam filtr z mojego szkła od okularów słonecznych i wyszły takie kolory co mi się kojarzy trochę z japońskim malarstwem, jest też zdjęcie zakochanych starych drzew, które lubie odwiedzać :)  |
znalazłam gdzieś zapomniane zdjęcia z Barczello

15 lutego, 2010


„ Urodziny powinny być szczęśliwymi dniami, dniami dziękczynienia za to, że się żyje i jest się zdrowym – zawołał Mir. – Wiek nie ma nic wspólnego z kalendarzem. Wiek jest po prostu dojrzewaniem umysłu i ciała.(...) My doszliśmy do przyjmowania jako fakt, że ludzkie życie dzieli się na trzy okresy: młode lata, wiek średni i bogate lata. W młodych latach dominują sprawy przyjemności i pragnienia władzy. W wieku średnim następuje wzrost równowagi i zrozumienia, bez utraty przyjemności i dążeń z młodych lat. W latach bogatych – o wiele lepszych, najlepszych ze wszystkich osiągamy dojrzałość, zrozumienie, zdolność do sądzenia i oceny oraz wielki dar tolerancji – wszystko to w połączeniu z cechami dwóch poprzednich okresów

Takie oto przesłanie z krainy Hunzów, królestwa wiecznego zdrowia, przekazuje ludziom Zachodu Amerykanka Renee Taylor. Zafascynowana tym wąskim skrawkiem ziemi ( 160 km długości i 1600 m szerokości) we wschodnim Pakistanie, próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego właśnie tu człowiek ma ochotę wypowiedzieć owo magiczne faustowskie „ trwaj chwilo, jesteś piękna „
Autorzy piszący o krainie Hunzów używają zwykle określeń patetycznych: ogrody Edenu, raj na ziemi, kraina wiecznej młodości... Nie ma tam więzień, policji, wojska gdyż od 130 lat nikt nie popełnił żadnego przestępstwa. Nie istnieją  takie plagi współczesności, jak strach, nienawiść czy zazdrość. Hunzowie rozwinęli natomiast w sposób wręcz niezwykły pozytywny stosunek do życia. Do każdego czekającego ich zadania podchodzą spokojnie, bez zamartwienia się z góry o rezultat pracy . W realizację każdego zadania wkładają niezbędną porcję entuzjazmu i wiary w siebie.
    „Pewnego dnia, gdy Mir i ja omawialiśmy problem braku ziemi – pisze Renee Taylor – on powiedział spokojnie. No cóż, gdy góra jest na naszej drodze my po prostu musimy przesunąć ją”  Nie żartował, mówił zupełnie poważnie. Nie mam wątpliwości, że gdyby powstała potrzeba „ przesunięcia góry” wtedy Mir i jego ludzie znaleźliby sposób, aby to zrobić”  
  Ale przede wszystkim znaleźli Hunzowie sposób na długie, szczęśliwe życie. Renee Taylor spotykała tu aktywnych normalnie pracujących 125, nawet 145-latków. „ Bezczynność stanu spoczynku jest znacznie większym wrogiem  niż praca”
Od dnia urodzenia Hunza nigdy nie jest rozpieszczany. Zachowuje aktywność do śmierci i nie myśli o starzeniu się. Tutaj jest miejsce tylko na myślenie o rzeczach potrzebnych. Zmartwienie o takie rzeczy, jak tykanie zegara lub odwracanie kartek kalendarza jest głupotą.
Hunzowie wiodą życie pełne miłości, aprobaty dla świata, życie bez udręki, i rozczarowań. Któż z nas nie chciałby tak właśnie przeżyć swoich dni ?
Dlatego właśnie nam wszystkim – wiecznie śpieszącym się, zapracowanym, zżeranym ambicjami lub paraliżowanym brakiem wiary w siebie – wyjdzie na dobre poznanie sekretów zdrowia i szczęścia Huznów. Ta niewielka acz niezwykła książeczka pokazuje, że klucz do szczęścia każdy z nas trzyma we własnych dłoniach.

Nina Grella   "Małe cuda codzienności"
Jakże to jest baco, że jak jo przyjeżdżam w te moje kochane góry to inaczej żyje. Papierosów nie tykam, zdrowo jem, karton mleka codziennie wypijam, na spacery chodzę, większą mam przestrzeń dla swojego umysłu, stan ducha mi się zmienia i to w moment. Ale to dziwne.

14 lutego, 2010

To cudowne amerykańskie święto funny velentines... ;)spędziłam na stoku szalejąc solo na nartach, bardzo było mi to potrzebne, piknie dzisiaj góry widać.

13 lutego, 2010


I znów jestem w ukochanych górach, bardzo mnie oczyszczają, jaki tu jest spokój...wystarczył mi jeden wieczorny spacer, górskie powietrze i już odzyskałam spokój.
Pochodzę po moich ukochanych miejscach...za którymi się już stęskniłam..., jutro może wybiorę się na narty. Wróciłam z Łodzi zmęczona, tutaj zahamowałam wraz z wolniej płynącym czasem, harmonijnie dopasowałam się do niego,  szybko odzyskuje siły. Teraz leże, czytam książkę „Małe cuda codzienności” Niny Grelli, słucham Gordot ...i spokojnie odpływam. 

Przeczytałam dziś wywiad z Jaśkiem Melą w wysokich obcasach, bardzo spodobał mi się taki fragment który postanowiłam umieścić:   Kiedy coś tracimy, to zawsze dostajemy coś w zamian bo człowiek nie może być dziurawy (...) Wziąłem też udział w wyprawie na Kilimandżaro. Ania Dymna uzbierała ekipę ludzi połamanych, pokręconych, na wózkach, niewidomych, bez płuc. Pokazaliśmy, że można. A jak my możemy, to możecie i wy.

Prośba dziecka

Prośba dziecka – Janusz Korczak

1) Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony.

2) Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję - poczucia bezpieczeństwa.

3) Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, pók...i jest to jeszcze w ogóle możliwe.

4) Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą.

5) Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy.

6) Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.

7) Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.

8) Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga !

9) Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć twoją uwagę.

10) Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy.

11) Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.

12) Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy.

13) Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.

14) Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie.

15) Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej.

16) Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.

17) Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet ci się nie śniło.

18) Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.

19) Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się to udało.

20) Nie bój się miłości. Nigdy.

DM

O ile bohaterami środowego koncertu Depeche Mode byli na spółkę Dave Gahan, Martin Gore (genialne wykonanie "Home") i fenomenalna publiczność, o tyle w czwartek dzielił i rządził już tylko ten pierwszy. Wokalista DM szalał, tańczył, kręcił piruety ze statywem, grał z publicznością już od pierwszych sekund otwierającego wieczór "In Chains".

Gdy półtorej godziny później wyprężył się jak struna na końcu wżynającego się w publiczność wybiegu i przyłożył rękę do czoła, w jednej sekundzie wszyscy widzowie unieśli w jego stronę ręce. Spod sufitu Areny wyglądało to jak zbiorowe złożenie hołdu. Gdyby było luźniej, cała hala padłaby na kolana. Gahan hołd przyjął, choć nie miał insygniów: korony, płaszcza i leżaka.

Koncerty DM są do siebie podobne nie tylko pod względem listy utworów (zaszły w niej tylko dwie zmiany). Gahan znów tuż przed bisami zdjął kamizelkę, prezentując przy ogłuszającym wrzasku komplet tatuaży. Tymi samymi słowy "przedstawił" Martina Gore'a po jego solowym popisie w "Home". Ponownie przywitał się okrzykiem "good evening Lodz!" i pożegnał, rzucając "see you next time".

Ortodoksów tym bardziej cieszyły drobne różnice. Simpson, łódzki depesz i menedżer Dekompresji, w której grubo ponad tysiąc fanów do rana omawiało koncerty i tańczyło przy muzyce DM, opowiada: - W środę wydawali się nieco przytłoczeni, w końcu grali przed kilkunastoma tysiącami fanatyków, jakich nie ma nigdzie w Europie. Na drugim koncercie Dave się wyraźnie rozkręcił. Znacznie częściej tańczył na wybiegu. A na koniec pokłonił się publiczności, czego nigdy nie robi! Byłem na 10 koncertach tej trasy. Te w Łodzi były zdecydowanie najlepsze!

12 lutego, 2010

Depeche Mode!!!


Zuuuuupełne szaleństwooooo! Dawno się tak nie czułam, coś wspaaaaniałego !!! Drugi dzień z Depechami !!! Będzie mi Was brakować!!!!  Chwilo trwaj wiecznie!

11 lutego, 2010

No i jestem po pierwszym depeszowskim dniu, kto nie był nigdy na koncercie Depechów ten nie wie, że to nie jest po prostu zwykły koncert...jest cała klimatyczna otoczka, którą tworzą depeszowcy wyrwani z lat 80, wystylizowani na wczesnych Depechów. To nie jest tak że każdy przychodzi na koncert osobno i tak z niego wychodzi, jeszcze przed koncertami w trakcie stania w kilometrowych kolejkach tworzy się jedność. :)

Nieźle na mnie zadziałał wczorajszy dzień bo w śniło mi się, że przyszedł do mnie budda, przytulił mnie bardzo mocno i szepnął mi na ucho bardzo istotną dla mnie tajemnice-przepowiednie dotyczącą mojej samotności...
Wierze, że to prawda!
;)

09 lutego, 2010


Wielkimi krokami zbliżają się koncerty Depechów, jutro i pojutrze spełni się moje marzenie. Uwielbiam ich...jak już nie raz wspominałam, uwielbiam teksty ich piosenek.



Wolnośc

Słyszę krzyk twojej duszy
Westchnienie twojego "ja"
Wyczuwam twą desperację
Pustkę w twoich uczuciach

Daj sobie więcej swobody
Daj sobie więcej swobody
Okaż swoje uczucia

Gdy podsłuchuję rozmowy
Toczące się w twoich myślach
Wyłapuję samotne głosy
Które mówią o braku wyboru

Daj sobie więcej swobody
Daj sobie więcej swobody
Niech twój duch wzleci w przestworza

Wyjdź z tej klatki prosto na scenę
Czas już odegrac swoją rolę
Wolnośc czeka
Otwórz wrota
Otwórz umysł
Wolnośc to stan ducha

Czuję smak łez
I gorycz, która dusi się w tobie
Czuję tęsknotę ze swobodą
I uczuciową niezależnością

Daj sobie więcej swobody
Daj sobie więcej swobody
Pozwól zaszalec zmysłom

Wyjdź z tej klatki prosto na scenę
Czas już odegrac swoją rolę
Wolnośc czeka
Otwórz wrota
Otwórz umysł
Wolnośc to stan ducha
Konsystencja mojej energii znów się zmieniła, mój duch aż się śmieje z głębokiego poruszenia dawno nieużywanych zmysłów. To dziwne uczucie, energia jest ciepła, a może nawet jak wulkan nieśmiało pragnąca. Upijam się życiem.

Amar y vivir !

Znów słucham i tańczę w samotności ale taką samotność sobie wybrałam... No cóż przyjdzie i czas na amar...

Już wszystko wiem, to takie proste, oczyściłam się z tej całej umysłowej plątaniny i już wiem...czuje się o wiele lepiej, a nawet bardzo dobrze, kiedy tak plączą się nieprzyjemnie myśli, moje ciało wtedy błyskawicznie reaguje w dość nieprzyjemny sposób. Cieszę się, że tak szybko się z sobą dogadałam.                                       Teraz marzę o słonecznym spacerze w górach. Tęsknie już bardzo.

08 lutego, 2010


Dlaczego takie są reguły tej przegranej gry ?
Dlaczego myślę o czymś nierealnym ? ... i coraz częściej i częściej...
Nawet czasami boje się myśleć o tym bo myśli tworzą naszą przyszłość.
Mijam Cię szaleństwo obojętnie, czasem nawet trudno mi powiedzieć "cześć". 
Nic nie wiesz i nawet przez myśl Ci nie przejdzie, może nawet się nigdy się nie dowiesz. 
Nie piszę o miłości bo moje serce odpoczywa, mówię o rozpoznaniu duchowym, wystarcza mi jedno spojrzenie i już wszystko wiem. 
To takie subtelności... bo czasem jest coś pomiędzy jest, a nie ma. 
To sztuka dla kobiet i dojrzałych (?) mężczyzn (???)  Och...
naturo...naturo...płatasz figle.




It's unfortunate that when we feel a storm
we can roll ourselves over 'cause we're uncomfortable
oh where the devil makes us sin
but we like it when we're spinning in his grip.

It's unfortunate that when we feel a storm
we can roll ourselves over when we're uncomfortable
oh well the devil makes us sin
but we like it when we're spinning in his grip.

Love is like a sin my love
For the one that feels it the most
Look at her with a smile like a flame
She will love you like a fly will never love you, again

07 lutego, 2010

Dostałam ostatnio w prezencie nagrania Szymborskiej ze Stańko. Słucham wieczorami. Znalazłam tam taki wiersz :
Myśli nawiedzające mnie
na ruchliwych ulicach

Twarze.
 Miliardy twarzy na powierzchni świata.  
Podobno każda inna
od tych, co były i będą.
Ale Natura - bo kto ją tam wie -
może zmęczona bezustanną pracą
powtarza swoje dawniejsze pomysły
i nakłada nam twarze
kiedyś już noszone.

Może cię mija Archimedes w dżinsach,
caryca Katarzyna w ciuchu z wyprzedaży,
któryś faraon z teczką, w okularach.

Wdowa po bosym szewcu
z malutkiej jeszcze Warszawy,
mistrz z groty Altamiry
z wnuczkami do ZOO,
kudłaty Wandal w drodze do muzeum
pozachwycać się trochę.

Jacyś polegli dwieście wieków temu,
pięć wieków temu
i pół wieku temu.

Ktoś przewożony tędy złotą karetą,
ktoś wagonem zagłady,

Montezuma, Konfucjusz, Nabuchodonozor,
ich piastunki, ich praczki i Semiramida,
rozmawiająca tylko po angielsku.

Miliardy twarzy na powierzchni świata.
Twarz twoja, moja, czyja -
nigdy się nie dowiesz.
Może Natura oszukiwać musi,
i żeby zdążyć, i żeby nastarczyć
zaczyna łowić to, co zatopione
w zwierciadle niepamięci. 


Gratulacyje Pani Stefo bo sesja już zaliczona i to piknie, ...teraz DM...już za 3 dni, teraz góry.                    Jestem dziś zmęczona ale wyszłabym z kimś na piwo ale wszyscy mają coś do zrobienia.
Tęsknie za czymś nie poznanym, albo i poznanym, za czymś co zdawać by się było nierealnym ale wyobraźnia każe mi odbyć tę podróż... to zupełna abstrakcja, a tak mi do niej blisko. Bardzo chcieć to bardzo móc. Udaje się na chillout poegzaminowy.
 

01 lutego, 2010


Otóż wśród form relaksu, wyróżniamy również relaks poegzaminacyjny, składa się na niego cisza, ja i czas płynący bez specjalnego pośpiechu i zobowiązań przynajmniej przez parę godzin bo jutro trzeba będzie porzucić ten relaks na rzecz następnego egzaminu. Seneków młodszych i starszych serdecznie pozdrawiam z oddali, Zenona z Kition również, Chryzypa z Soloj ściskam mocno, Kretschmera całuje w czółko i grzecznie proszę ażeby już opuścił to lokum, Pawłowa ściskam czule oraz jego psy. Antycypowaną wielkość gratyfikacyjną  serdecznie również pozdrawiam lecz z lekkim dystansem psychologicznym i naprawdę pożegnajmy się już na dobranoc w dobrych stosunkach. Jutro wyniki  z psychologii. Taram...taram...tadam