15 kwietnia, 2011

Dźwiganie przeszłości

Niemożność, a raczej niechęć ludzkiego umysłu, by pożegnać się z przeszłością, bardzo pięknie ilustruje historia o dwóch mnichach zen, Tanzanie i Ekido, idących wiejską drogą, która po obfitym deszczu stała się strasznie błotnista. Mijając jakąś wioskę, spotkali młodą kobietę, która usiłowała przejść na drugą stronę drogi, ale błoto było tak grząskie, że pochlapałoby jej jedwabne kimono. Tanzan szybko chwycił ją na ręce i przeniósł.
Mnisi szli dalej w milczeniu. Po pięciu godzinach, gdy zbliżali się już do świątyni, w której mieszkali, Ekido nie mógł już się dłużej powstrzymać i spytał:
„Dlaczego niosłeś tamtą dziewczynę? My, mnisi, nie robimy takich rzeczy".                    „Postawiłem ją na ziemi wiele godzin temu - odparł Tanzan - a tyją nadal dźwigasz?".

11 kwietnia, 2011


…tak jakbym zobaczyła świat po raz pierwszy, choć i to nie jest dobrym określeniem, chyba zwyczajnie nie ma co szukać na to określenia bo i tak go nie znajdę... Siedziałam na środku pola, wszędzie dookoła widziałam góry , ptaki dawały piękny koncert na wiele dziobów, nie wiem gdzie się kryły, dźwięki dobiegały zewsząd ale tylko od czasu do czasu przelatywały po niebie ptasie pary. Gadały tak jakby chciały omówić jeszcze wszystko przed deszczem,  i w końcu zaczął padać, wilgotna ziemia zaczęła intensywnie pachnieć , dawno nie czułam tego zapachu i wszędzie dookoła spokój w każdym fragmencie, w całej  rozciągającej się nieokreślonej przestrzeni.

"Niech zwierzę lub roślina uczy cię Istnienia. Niech cię uczy rzetelności - tego, jak być jednią, jak być całym, być sobą, być rzeczywistym. Niech cię uczy, jak żyć i umierać - i jak z życia i z umierania nie robić problemu.

Zdarzało mi się mieszkać z mistrzami buddyzmu zeń, a każdy z nich był kotem. Nawet kaczki udzieliły mi ważnych nauk duchowych. Już samo patrzenie na te ptaki jest medytacją. Jakże spokojnie pływają, ani trochę nieskrępowane sobą, bez reszty obecne w teraźniejszości, tak dostojne i doskonałe, jak dostojna i doskonała może być tylko istota bezmyślna"


04 kwietnia, 2011

Śpiew ptaka



To czego potrzebuje najbardziej to przytulić się do Matki (i) Natury. Wyjechać już w góry, miastem jestem zmęczona, nie ludźmi mi bliskimi, a absolutnym betonowym gwarem pędzącym na ślepo nie wiadomo gdzie. Jestem spragniona  położenia się na łące w dolinie, albo powędrowania na jakąś górę, bez specjalnie długich rozmów, analizowania. Po prostu iść i słyszeć śpiew ptaków, czując każdy moment, nie myśląc. Dość już mam analiz mojego umysłu i pozbywania się starych programów, autoterapii, myślenia : chyba jeszcze nie ? a może jednak już tak ? a może jednak jeszcze mi trochę brakuje ? a czy wstyd mówić o miłości ? a czy ? a czy ? a czy ? tyle pytań ! , tyle odpowiedzi…, a  ja po prostu mam ogromną ochotę zwyczajnie Być, bez zastanawiania się, bez analiz, bez rozmów, bez potrzeby zmiany, bez przezwyciężania czegokolwiek. 
Dość autoterapii, jadę w góry posłuchać śpiewu ptaków, powdychać pierwsze wiosenne zapachy, posłuchać szmeru wody, zdjąć buty, skarpetki i zamoczyć w niej zmęczone po zimie stopy.
Tak sobie po prostu być jak one: płynące, ćwierkające, pachnące, nic nie myślące cuda codzienności.