19 kwietnia, 2013


Często wydaje nam się, że wchodząc w związek zostaniemy wybawieni przez partnera, przez jego miłość lub początkową totalną akceptację. Mamy takie przeświadczenie, że zostaniemy uzdrowieni choćby z niskiego poczucia własnej wartości czy czegoś w tym rodzaju co chodzi za nami przez całe życie. Szybko jednak przekonujemy się, że tak nie jest, a wręcz przeciwnie, nasze wewnętrzne zgrzyty czujemy po pewnym czasie w związku o wiele mocniej niż zanim się na niego zdecydowaliśmy. To jest prawdziwa lekcja dla nas, to jest dopiero mierzenie się ze swoimi słabościami w świetle miłości, które nie pokazuje nam tylko tych wspaniałych rzeczy ale i te trudne dla nas ale tylko po to żeby przemieniły się w rezultacie w te dobre. 
Miłość  bywa czasem  zmęczona bo próbujemy ją oszukać własnym ego, które jednocześnie taplając się w swych słabościach, nienawidzi ich. Tworzymy często dla miłości sztuczną tożsamość odciętą od źródła…czyli od niej samej. Wychodząc na przeciw miłości najpierw jesteśmy nią zafascynowani ( świadmowie lub mniej świadomie), a później myślimy jak ją oszukać byle nie zostać zranionymi. 

01 kwietnia, 2013

Nic nie pisze bo trudno opisać to co ostatnio dzieje się u mnie.
Może nawet nie trzeba. Mało z tego rozumiem...jak to wszystko się stało... i co się dzieje teraz ale może trzeba to pozostawić bez zrozumienia.
Mówię dziwnym językiem, sama siebie nie rozumiem.






"Oh, leave me here forevermore,
I've found the peace I've been searching for"

"Och, pozwól mi tu zostać na zawsze.
Znalazłem spokój, którego szukałem."

Ile szczęścia jestem w stanie znieść ?