23 stycznia, 2017

Dużo sie ostatnio u mnie dzieje, pochłonęła mnie proza życia. Poezje staram sie pielęgnować kiedy tylko mogę  i o tyle jestem zdrowsza. Dojrzewam już coraz bardziej do opuszczenia miasta, które w żadnym aspekcie mnie nie interesuje, wyrosłam z chęci przejmowania sie prawami miejskiej dżungli co wcale nie znaczy ze nie robię sie bardziej nerwowa przekraczając progi miasta, które narzuca swój rytm. Dziękuje mojej mamie, ktora odważyła sie przenieść 10 lat temu w góry za ten dystans którego Ona właśnie i to miejsce mnie nauczyły. Dystans do spraw blachych i beznadziejnych z natury, które większości tu mieście urastają do spraw niezwykle istotnych i wymagających powagi. Wdzięczna jestem za to ze mogę złapać oddech w górach  już w pierwszym dniu jadąc autem i podziwiając widoki,  nie przymuszona do stawania na ringu konkurencji, ktolepszosci i wyższości. Po prostu jestem w zwykłej kurtce, na swoich zasadach, szczęśliwa i wolna, a kto sie taki czuł ten wie o czym mowie.  Już jestem o krok od opuszczenia miasta. A po kroku tym spełnia sie moje największe marzenia.