





Na chvile wróciłam z dzialki do miasta..., ono od razu wsysa, ponuryzm...az zaczełam się zastanawiać czy coś się nie stało, czy za lada chwila ma się zacząć wojna i wszyscy chodzą na to z opuszczonymi głowami..., wiec jak tylko zrobie co mam zrobić wracam na działke, panie doktorze...niech pan mnie już odłączy ....od miasta. Na dzialce najwiecej czasu spedzam z małym, prowadzimy"lekkie" rozmowy o robaszkach, jowejkach, mamutach z epoki lodowcowej,traktojkach,"lepszych gupotach"wuja Tadea, co chwile gramy w piłe, niczym sie nie przejmujemy, ja się bardzo wczuwam w role małej iv i przychodzi mi to gładko. gdybym tak miała jeszcze z kim innym takie relacje.ale niektórzy się mnie tak boją, że strach się spotkać....tak...i wracając tu do miasta oczywiście musiałam zajrzeć na strone pevnego pana który sie mnie tak własnie boi...po cholere mi to było. nie nawidze odrealnionego, wirtualnego zycia,takiego"życia " obok Życia. Życie na wsi mi odpowiada, robie co chce, słucham piosenek ciotki Jadwigi która chodzi po podwórku i wyspiewuje stare przeboje(skręciłam film o niej), gram w piłe z małym, robie zdjecia, jem co jest, i jestem szcześliwa(prawie, bo jednak wciaż kogoś brak) Wiec uciekam tam. Zostawiam po sobie zdjecia.