Na
naszych oczach ginie jedna z najcudowniejszych sztuk a zarazem
najlepszy lek dla skołatanej psychiki - szczera rozmowa. Umiemy
prezentować własne poglądy, przemawiać, kłócić się,
opowiadać, ale nie umiemy rozmawiać. Bo rozmowa to nie tylko
wyrzucanie z siebie tego, co nas gnębi, denerwuje czy oburza, to
także wsłuchiwanie się w drugiego człowieka, szczere
zainteresowanie się jego problemami i przeżyciami. I jeśli ktoś
zastanawia się, dlaczego tak trudno dziś o prawdziwą przyjaźń,
także w małżeństwie, to odpowiedź jest jedna- odejście od tego,
co stanowiło niegdyś istotę każdego bliskiego związku dwojga
ludzi, odejście od rozmawiania ze sobą.
Jeden
z psychologów amerykańskich, specjalizujący się w problematyce
konfliktów małżeńskich, przeprowadził niedawno badania dotyczące
czasu poświęcanego na rozmowy pomiędzy przeciętnymi małżonkami.
Czuły mikrofon, podłączony do magnetofonu, rejestrował każde
wypowiedziane w ciągu tygodnia słowo. I cóż okazało się ?
Przeciętne małżeństwo ze 168 godzin, jakie liczy tydzień, na
rozmowę ze sobą poświęciło...17 minut! Podkreślam! 17 minut w
ciągu tygodnia, nie w ciągu dnia !
Jak
więc ci ludzie mieli się wzajemnie rozumieć, czuć ze sobą trwale
związani, skoro praktycznie rzecz biorąc wyłącznie komunikowali
się ze sobą – wydawali polecenia, udzielali informacji, ale nie
rozmawiali, nie starali się spojrzeć w głąb siebie.
Charlie
Sheed, autor popularnych w USA poradników psychologicznych, napisał
w jednej ze swoich książek, iż zaraz po ślubie zawarł ze swoją
żoną swoistą umowę.
Postanowili
przynajmniej raz w tygodniu zjadać jeden wspólny posiłek. Tylko we
dwoje.
Bez
rodziców, przyjaciół, dzieci. Z biegiem lat stawało się to coraz
trudniejsze. Rodziły się dzieci ( pięcioro!), przybywało
obowiązków, ale rytuał trwał. Nawet w okresach największego
obciążenia udawało się im uciec od najbliższych na intymny obiad
lub kolacje we dwoje.
Drugi
punkt umowy przewidywał codzienne piętnastominutowe wnikanie w głąb
siebie.
To
znaczy piętnaście minut absolutnie szczerej rozmowy, wzajemnego
odsłaniania duszy.
To
wystarczyło, by stworzyć bardzo trwały, wręcz modelowy związek.
Charlie
i Marta stali się bowiem nie tylko mężem i żoną, ale parę
najbliższych przyjaciół.
Takie
chwile tylko dla siebie są potrzebne w każdym związku, nie tylko
małżeńskim. Powinni zarezerwować je dla siebie przyjaciele,
rodzeństwo i rodzice z dziećmi.
Któż
z nas potrafi szczerze i otwarcie rozmawiać z dziećmi ? Pouczamy
je, strofujemy, krytykujemy lub chwalimy, ale nie rozmawiamy z nimi
spokojnie, bez pośpiechu – więcej słuchając, niż mówiąc. To
także bardzo ważne. Prawdziwa przyjaźń bowiem częściej słucha,
niż mówi...
Piękną
sztukę rozmowy, którą tak wysoko ceniła starożytność, a
nowożytność znakomicie rozwinęła, zabijają stały pośpiech,
pogoń za groszem, telewizja. Spróbujmy jednak wziąć przykład z
Charliego i Marty Sheddów, a staniemy się sobie prawdziwie bliscy.
Nina
Grella
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz