Siedzę w autobusie, przede mną widok na góry. Jest dobrze. Jednak coś mnie gniecie, uwiera, a ja nie mogę tego zlokalizować. Modlę się żeby to zniknęło, tłumacząc Bogu, że to zdarta płyta i to już zbyt uciążliwe. Do autobusu wsiada dziewczynka, ma warkocze po pas, siada na przeciwko mnie i tak się uśmiecha, tak jej się iskrzą oczy, że nie mam więcej pytań. Raz...dwa...trzy...Przeszło mi!
A propos raz dwa trzy ...
I ja doczekam tego dnia! ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz