16 października, 2012

Siedzę w autobusie, przede mną widok na góry. Jest dobrze. Jednak coś mnie gniecie, uwiera, a ja nie mogę tego zlokalizować. Modlę się żeby to zniknęło, tłumacząc Bogu, że to zdarta płyta i to już zbyt uciążliwe.  Do autobusu wsiada dziewczynka, ma warkocze po pas, siada na przeciwko mnie i tak się uśmiecha, tak jej się iskrzą oczy, że nie mam więcej pytań. Raz...dwa...trzy...Przeszło mi!


A propos raz dwa trzy ...

I ja doczekam tego dnia! ...

Brak komentarzy: