27 lutego, 2011

Siedzę przy stole ze wzrokiem zastygłym na jakimś punkcie za oknem, który istnieje tylko w mojej głowie.                                Ktoś puka do drzwi. Otwieram. 
To Miszkolc, tutejszy wilk leśny, mój pies nieprzesadnie piękny. Nic nie mówi. Rozkłada się pod stołem.
Pogłaskałam przyjaciela i  wyczułam jego psią tęsknotę za wybranką serca. Znów zawiesiłam wzrok za oknem, na punkcie, którego nie umiem określić słowami, po prostu jest i tworzy się z moich ciepłych myśli o kimś kto jest gdzieś daleko, nie wiem nawet gdzie.  
Siedzę w cichym pokoju wyłapując dźwięki muzyki, która bardzo zgrabnie pełza  przebrana w pomarańczowy, orientalny strój…skąd przybyła dokładnie nie wiadomo, może z krainy gdzie można usiąść i odpoczywać, a umysł się temu podda, z krainy gdzie można poczuć ciepło rozchodzące się z samego wnętrza.  Ta kraina po prostu jest tu, gdzie ja jestem.                                                                              Te miłe dźwięki czuje pod palcami,  które tańczą na stole w rytm pomarańczowej muzyki. 
Nic nie powiewa, wszystko zastyga w ciepłych barwach namiętnej czerwieni i pomarańczu. 
Zamykam oczy. Daleko od wszystkiego, najbliżej tej tu teraz chwili. 

23 lutego, 2011

KRAINA HUNZA


KRAINA HUNZA - dawne księstwo muzułmańskie znajdujące się na obszarze dzisiejszego Pakistanu, u podnóża zachodnich Himalajów

W tej niezwykłej krainie ludzie dożywają w świetnej formie fizycznej i psychicznej ponad stu lat. Ojcami zostają jeszcze 90 - letni mężczyźni. Hunzowie pracują do końca swych dni, nie znają znaczenia słowa "emerytura"
Mieszkańcy raju na ziemi chorują też niezwykle rzadko. 
Nowotwory, choroby serca, zawały albo odry, świnki czy ospy wietrzne u dzieci są tam właściwie nieznane. 

Dolina, w której żyją hunzowie jest całkowicie odcięta od świata. Nie ma tam sklepów, samochodów, przemysłu, a pieniędzy się prawie nie używa. 
Większość ludzi zajmuje się rolnictwem. Ziemia daje obfite plony lecz nie stosuje się tam nawozów sztucznych. Powietrze tam jest kryształowo czyste, a gleba daję wodę bogatą w związki mineralne. 
Hunzowie jedzą dość mało mięsa, zwierząt jest niewiele bo nie ma pastwisk do ich wypasania. Jest natomiast obfitość zbóż, warzyw i dorodnych owoców. 
Z ziarna wypieka się chleb, a warzywa i owoce zjadane są na surowo pod postacią sałatek zakrapianych olejem z pestek moreli.
Hunzowie piją codziennie szklaneczkę miejscowego wina. 

W krainie Hunzów nie występuje też zjawisko przestępczości, agresji, zagrożenia czy kontroli. Nie ma tam wojska, policji, złodziei, przestępców.
Ludzie czują się bezpieczni, pomagają sobie wzajemnie, czują się szczęśliwi i na swoim miejscu.Pracę swoją wykonują bez stresu i zegarka, z głębokim przekonaniem o słuszności tego, co robią.
. Według Hunzów człowiek jest podobny do rośliny. Musi mieć silne poczucie przynależności. W przeciwnym razie więdnie i umiera jak roślina wyrwana ze swojej gleby, a bezczynność jest znacznie większym wrogiem życia niż praca.Najlepszym umysłowym lekarstwem jest pogoda ducha, a nienawiść i narzekanie powodują napięcie i nerwowość
Życie szanują pod każdą postacią, starając się we wszystkim działać zgodnie z naturą


18 lutego, 2011

4 dni gorączki, zmogło mnie totalnie, wszystko po kolei, jakby prawie każda część ciała chciała o sobie dać znać jak np. dziś rano węzły chłonne, które powiększyły się ileśkrotnie. 
No i tak sobie narzekam. 
Leże, i tylko kursuje stąd do łazienki. 
I co w tym ciekawego, hm ?
Tak sobie leże i czuje taką przyjemną pustkę w środku, brak oczekiwań. 
Nie wiem czy to brak świeżego powietrza czy nadmiar leków ale wszystko mnie  śmieszy. 
Przynajmniej śmieszyło…och jak było wesoło, kiedy dzieciaki siedziały mi na głowie i śmialiśmy się z najmniejszej głupoty, a Flo wtulona we mnie opowiadała niesamowite historie w wilkach leśnych. Już tęsknie. 
Chce wreszcie wstać i pójść chociaż na spacer.

Dawno nie odwiedzałam własnego bloga. Teraz czytam swój ostatni wpis o otwartości i wiecie co cholera!? No nie wiem jak to jest ale ja nie mam tutaj z tym problemu. Wszystko się dzieje samo…naturalnie, jestem sobą.  Nie zastanawiam się tysiąc razy dziennie jak się otworzyć, po prostu żyje. Widzę jak w mieście mój umysł się plącze i męczy, a można przecież o tyle prościej i spokojniej. 

06 lutego, 2011

Problem otworzenia się na ludzi i zaufania zajmuję mi dużo czasu, a przede wszystkim pochłania dużo życiowej energii. Proste wyjście ze znajomymi do knajpy potrafi być zmaganiem ze swoim zamknięciem i oporami. I co się okazuje wiele osób ma ten problem, dziś zadzwoniła do mnie bliska mi osoba i powiedziała :  "Wiesz…mam duży problem z otworzeniem się na ludzi, często nie pokazuje siebie takiej jaka jestem, a przecież wiem, że jestem fajna i mogłabym się tym dzielić…lecz coś mnie nieustannie blokuje, albo się zamykam i czuje się skrępowana albo nakładam maski, a w nich z kolei zaczynam się dusić. Moi rodzice kiedy byłam mała zawsze mówili innym : 'Ona jest wstydliwa' i taki mój obraz został w mojej głowie. Jutro kiedy będę kupować bilet w autobusie trzymaj za mnie kciuki. Będziemy się wspierać"
Wspaniała miłość, sposoby na odniesienie sukcesu, szczęście jako naturalny stan człowieka - o tym między innymi mówią książki z dział rozwoju osobistego.
Ale zanim to wszystko zacznie działać, należałby ten umysł otworzyć na ludzi, a w pierwszej kolejności na siebie. 
Tylko jak to zrobić ? Jak się otworzyć ?
Jak  poczuć się dobrze ze sobą w towarzystwie innych, poczuć  w końcu swoją spontaniczność i naturalność  ?
Często nawet osoby, które gadają bez przerwy w towarzystwie  i zachowują pozory luźnego podejścia do innych, są w środku przeraźliwie pospinane.

Nie chcę przeżyć życia, orientując się dopiero na jego końcu jak prosto można było się otworzyć na ludzi. Mam do powiedzenia i pokazania coś teraz, chcę przemówić moim językiem, moją spontanicznością jaką okazuję siedząc w bezpiecznym domu, osobom, które już bardzo dobrze znam,  chcę to bezpieczeństwo i naturalność nosić ze sobą wszędzie. I dowiedzieć się w najbliższym czasie co stoi na przeszkodzie. Nie chce żeby okazje przemykały mi przed nosem przez mój brak zaufania i strach, co nie pozwala mi uwolnić tego czym chce się dzielić ze światem. Świat podda to ocenie i niech tak będzie, nie o to chodzi, chodzi jedynie o to, że to jest dla mnie wartościowe, że to jest moje i chce się tym dzielić.