15 kwietnia, 2007




Ludzie wyszli tłumami z domów, do parków, na zielone skwerki, gdziekolwiek byle by porozmawiać ze słońcem. Dziś tak się zagadałam, ze przesiedziałam prawie dwie godziny w parku, pojedyncze promyki wskakiwały z ławki na moją twarz, na czoło, później biegały po trawie, wskakiwały na grzbiety motyli i znów na moją twarz. Wszędzie słychać było ich zaraźliwy chichot. W pewnej chwili dosiadła się do mnie staruszka, oparła się delikatnie ręką o brzeg ławki i w tym momencie nieświadomie złapała promień, później także nieświadomie scisnęła go dłonią żwawo gestykulując, a drapiąc się po drugiej ręce zaczęła go tak gilgotać, że ten zaczął śmiać się jak szalony, a my od razu zaraziłyśmy się jego bardzo donośnym wręcz przyjemnie ogłuszającym śmiechem. Tak, oczywiście też ponarzekałyśmy sobie na życie, ona staruszka i ja – jeszcze młoda obydwie doszłyśmy do wniosku, że dotychczasowe życie minęło nam jak jeden dzień ale jednym z ważniejszych i piękniejszych są właśnie tego typu chwile.Click here to watch 'Cowboy-Bebop---Original-Soundtrack-1---10---Pot-City'

Brak komentarzy: