18 lutego, 2011

4 dni gorączki, zmogło mnie totalnie, wszystko po kolei, jakby prawie każda część ciała chciała o sobie dać znać jak np. dziś rano węzły chłonne, które powiększyły się ileśkrotnie. 
No i tak sobie narzekam. 
Leże, i tylko kursuje stąd do łazienki. 
I co w tym ciekawego, hm ?
Tak sobie leże i czuje taką przyjemną pustkę w środku, brak oczekiwań. 
Nie wiem czy to brak świeżego powietrza czy nadmiar leków ale wszystko mnie  śmieszy. 
Przynajmniej śmieszyło…och jak było wesoło, kiedy dzieciaki siedziały mi na głowie i śmialiśmy się z najmniejszej głupoty, a Flo wtulona we mnie opowiadała niesamowite historie w wilkach leśnych. Już tęsknie. 
Chce wreszcie wstać i pójść chociaż na spacer.

Dawno nie odwiedzałam własnego bloga. Teraz czytam swój ostatni wpis o otwartości i wiecie co cholera!? No nie wiem jak to jest ale ja nie mam tutaj z tym problemu. Wszystko się dzieje samo…naturalnie, jestem sobą.  Nie zastanawiam się tysiąc razy dziennie jak się otworzyć, po prostu żyje. Widzę jak w mieście mój umysł się plącze i męczy, a można przecież o tyle prościej i spokojniej. 

Brak komentarzy: