04 kwietnia, 2011

Śpiew ptaka



To czego potrzebuje najbardziej to przytulić się do Matki (i) Natury. Wyjechać już w góry, miastem jestem zmęczona, nie ludźmi mi bliskimi, a absolutnym betonowym gwarem pędzącym na ślepo nie wiadomo gdzie. Jestem spragniona  położenia się na łące w dolinie, albo powędrowania na jakąś górę, bez specjalnie długich rozmów, analizowania. Po prostu iść i słyszeć śpiew ptaków, czując każdy moment, nie myśląc. Dość już mam analiz mojego umysłu i pozbywania się starych programów, autoterapii, myślenia : chyba jeszcze nie ? a może jednak już tak ? a może jednak jeszcze mi trochę brakuje ? a czy wstyd mówić o miłości ? a czy ? a czy ? a czy ? tyle pytań ! , tyle odpowiedzi…, a  ja po prostu mam ogromną ochotę zwyczajnie Być, bez zastanawiania się, bez analiz, bez rozmów, bez potrzeby zmiany, bez przezwyciężania czegokolwiek. 
Dość autoterapii, jadę w góry posłuchać śpiewu ptaków, powdychać pierwsze wiosenne zapachy, posłuchać szmeru wody, zdjąć buty, skarpetki i zamoczyć w niej zmęczone po zimie stopy.
Tak sobie po prostu być jak one: płynące, ćwierkające, pachnące, nic nie myślące cuda codzienności.


Brak komentarzy: