11 kwietnia, 2011


…tak jakbym zobaczyła świat po raz pierwszy, choć i to nie jest dobrym określeniem, chyba zwyczajnie nie ma co szukać na to określenia bo i tak go nie znajdę... Siedziałam na środku pola, wszędzie dookoła widziałam góry , ptaki dawały piękny koncert na wiele dziobów, nie wiem gdzie się kryły, dźwięki dobiegały zewsząd ale tylko od czasu do czasu przelatywały po niebie ptasie pary. Gadały tak jakby chciały omówić jeszcze wszystko przed deszczem,  i w końcu zaczął padać, wilgotna ziemia zaczęła intensywnie pachnieć , dawno nie czułam tego zapachu i wszędzie dookoła spokój w każdym fragmencie, w całej  rozciągającej się nieokreślonej przestrzeni.

"Niech zwierzę lub roślina uczy cię Istnienia. Niech cię uczy rzetelności - tego, jak być jednią, jak być całym, być sobą, być rzeczywistym. Niech cię uczy, jak żyć i umierać - i jak z życia i z umierania nie robić problemu.

Zdarzało mi się mieszkać z mistrzami buddyzmu zeń, a każdy z nich był kotem. Nawet kaczki udzieliły mi ważnych nauk duchowych. Już samo patrzenie na te ptaki jest medytacją. Jakże spokojnie pływają, ani trochę nieskrępowane sobą, bez reszty obecne w teraźniejszości, tak dostojne i doskonałe, jak dostojna i doskonała może być tylko istota bezmyślna"


Brak komentarzy: