20 października, 2011


Błądziłam mokrymi stopami po mieszkaniu, a przez głowę przychodziły mi coraz to inne, nowsze, pozbawione głębszego sensu i urocze w swojej prostocie myśli, z których "mogłaby nawet powstać jakaś tam książka" Od tego zalążka postała kolejna myśl, która złapała poprzednie "Jakaś Tam"  i do tego się przyczepiła jak pies do zarzepionego ogona.  A no właśnie…i tu mój umysł zaczął bardzo poważnie to rozważać, a nawet jakby miałam wrażenie… zwołał całą poważną debatę( jak te polityczne) wokół dziwnie okrągłej kory mózgowej i tu rozpoczęła się jakże ważna dysputa nad   "Jakaś Tam". Prowadził ją jakiś nadęty bubek, który miał kilogramy  sprytnie wykorzystywanej wiedzy na głowie i sztuczny dystans do sprawy, którą musiały "NeuronyTe" przedyskutować przekrzykując się nawzajem. Wracając do konsensusu, poważne " Jakieś Tam" przemawiało w tonie: "można to zrobić ale to nie będzie na tyle mocne i oryginale na ile byśmy chcieli". Otóż wydawało mi się, a tak przynajmniej mówił mój umysł ( który, teraz bacznie był obserwowany), że owszem mogę zostać fotografikiem, mogę napisać książkę, ale którą drogą lub jak mam to zrobić żeby było to nie tyle smaczne na jeden raz do pierwszego odbicia i zapomnienia co do przetrawienia, nasycenia, ponownego i jeszcze kolejnego wrażenia, do poruszenia najczulszych strun jakie sobie można wyobrazić, do trafienia w te najgłębsze rewiry, których już nawet sam umysł nie pojmuje,trafienia do tych, którzy  się poznali na najgłębszej prawdzie albo chcących ją poznać.
Ach i znów wtrącił się na to mój koncepcyjny umysł : " Mamy misję ! Trzeba tam dotrzeć, odpalajmy zderzacze hadronów, bądźmy szybsi od światła! "
Po czym po chwili porzuciłam przywiązanie do swojego szalonego umysłu i z pełnym spokojem pomyślałam, że jeśli to ma się ziścić to nic innego jak tylko zaufać, a w tej chwili po prostu iść spać.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.