09 lipca, 2006







Vczoraj...był dobry dzień dla naszej trójki. Sasiedzi Danusi zaprosili nas do swojego stawu, co w ten upał było zbawienne, pozniej wybrałysmy sie na miasto, najpierw jak widać aby w spokoju wypić trunki schowałysmy sie w przecudnej, łódzkiej urody- bramie, nastepnie krokiem tanecznym trosze chwiejnym wpadłysmy na L.stadt party, nogi same uciekały do tańca, w przerwach wskakiwałysmy do irlandzkiego pubu przetanczałysmy knajpe jak tornado i wracałysmy na party, dobrze że mamy siebie i czuć ze nove prspektyvy ukazują się nam na horyzoncie.ach...co jeszcze...po koncercie poszłysmy na nasz trakt piotrkowski przewietrzyc sie niecavo, a przy okazyji tej przechadzki złapał mnie za rękę przypuszczam kubańczyk z deczka podobny do Johnnego Deepa, ofiarował mi róże, i wydukał cos zebym albo pocałowała albo zdradziła swoje imie...zdradziłam tylko swoje imie...on kleknął przede mna, pocałował w ręke i odszedł ...eh niezwykle miło mi się zrobiło. ne gadam. Prosz ogladać Na pierwszych:dzievczenta w przecudnej urody-bramie, dalej : L.stadt party, i zdjecie z muszli gdzie był pierwszy konczerto- Nuta jako sluzba i Adammo w przesławnym fartuszku Danusi .

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

kokam Cie stara klusko
ginger

Manu pisze...

comento moje:
na dzabbersmoki wsadzilam Cie do sznurkow.
:)