28 lipca, 2009

Toskania ...mmmmm...achhh






...Moje miejsce na ziemi, kolejne i jedne z niewielu, które pokochałam od pierwszego razu. Zamieszkałyśmy na przepięknej wyspie u Alessandro w barze pod namiotem. Oprócz tego, że miejsce było jak długo oczekiwany cud albo najpiękniejszy sen to jeszcze trafiłyśmy na świetnego człowieka jakim jest Alessandro, który zadbał o nas bardzo. Zostawiał nam swój bar na noc i miałyśmy tylko do naszej dyspozycji taras z widokiem na morze, wyspę... Budziłyśmy się kiedy na wyspie rodziło się słońce...i tak piękny dzień trwał baaardzo długo. Mamy zaproszenie jeszcze na ten rok, i na przyszły. Na pewno będziemy tam wracać. Bardzo tęsknie za tym miejscem choć byłam tam jeszcze kilka godzin temu...achhh
(Ostatnie ze zdjęć zrobił nam przemiły Massimo, kucharz do którego przychodziłyśmy na pizze)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

:)

T.