29 stycznia, 2011

Chciałabym żeby w mieście była wiosna,  w górach zima, a pośród śniegu jedna ciepła,  wysoka trawa, w której mogę się położyć jednocześnie będąc na koncercie depechów, zarazem będąc pijaną, leżącą na podłodze w mieszkaniu i płaczącą ze śmiechu z kimś z kim rozumiemy się bez słów. Jednocześnie chciałabym się wtulić w ciepłe ramiona. W tym samym czasie przyczepiając sobie lekkie białe skrzydła dzięki, którym będę mogła odlecieć w przestrzeń, w której nikt mnie nie znajdzie, zawisnąć nad oceanem, obserwować z góry bezkres, od czasu rozmawiając z nadmorskimi ptakami w ich ptasim języku. W tylu miejscach naraz..., chcąc uciec od zmęczenia.

Brak komentarzy: