07 lutego, 2006



Budząc się i nie wiedząc, czy ktoś przy mnie leży, nie poszukując nikogo, nie sprawdzając, czekam aż się ze zgiełku ciemności wynurzy ręka i dotknie, nawet jeśli bywasz niemożliwie daleko, poza granicami rozsądku, upiornie na zewnątrz, to tak się stanie, bo tak się stawało zawsze, a to nie pamięć, to jest wiedza, pewność, konieczność, skoro mam płeć i jestem sennie gorący - to dziś się to ziści .Więc nie masz twarzy. Musisz się pogodzić z tą sytuacją. To za każdym razem jest jednakowo silne. To za każdym razem jest jednakowo martwe. Urojony deszcz zamalowuje podwórze na nieco ciemniejszy odcień szarości. Jednocześnie zjawia się zjawa słońce - więc kolory, zdaje się, pozostają jednakowe. Całkiem anonimowa historia, tu nikogo nie ma, wymięta pościel z szybko znikającą plamą o kształcie ciała i otwarte okno. M.Swietlicki

Brak komentarzy: