03 grudnia, 2009


Siedzę w górach u madre mojej kochanej, no uwielbiam te góry i będę mieć tu dom, blisko natury, bez niej zwyczajnie źle się czuje. Wystarczy tylko, że stanę na łące i popatrzę na góry i czuje się niesamowicie błogo, lubie też jeździć po górach to mi dodaję mnóstwo siły...ach kocham to życie.  Chciałabym pokazać Wam zdjęcia stąd ale ostatnio mam do dyspozycji tylko aparat w komórce, robie nim tu dużo zdjęć ale chyba są zbyt kiepskiej jakości...ale może wrzucę też jakieś zdjęcia z komóry.

Właśnie się dowiedziałam przed chwilą , że u przyjaciela mojego brata, na urodzinach pojawił się Bill Murray, podobno posprzątał imprezowy bałagan w kuchni, wyniósł butelki na korytarz, podpalił później korek od wina nad gazem i pomalował tym korkiem twarze imprezowiczów.
Szkoda, że mnie tam nie było, pośpiewalibyśmy razem przy karaoke. :)

 ( a na zdjęciach fragment mojego górskiego domu na razie bardzo wyraźnie w myślach i na zdjęciach ale już w nim mieszkam i już pokochałam  :) )

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Gory to przestrzeń, wolność i przyroda,
ptaki, drzewa, lodowata woda,
która w strumieniu przeźroczystym-
płynie swym rytmem, rwącym, wieczystym.

Polskie Gory sa najpiekniejsze.