17 czerwca, 2010

Jestem zanurzona po końcówki w swoim świecie. Gdyby mnie teraz dotknąć można by się poparzyć. Uwielbiam ten stan. Może kiedyś będzie ktoś na tym świecie z kim tym stanem będę mogła się podzielić i będziemy ten świat odczuwać  podobnie. Moja świątynia spokoju wypełniona jest po dach inspiracją, która, aż wrze. Obracam się w powietrzu wbrew jakimkolwiek zasadą grawitacji. Ciepłe światło, cicha muzyka, kolor pomarańczowy, kolor czerwony, spokój, inspirujące myśli, marzenia.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

ostatnio lubię zaglądać sobie tu do Ciebie, a całkiem przypadkiem trafiłam:)

a dziś Twój radosny wpis wpasowuje się w mój też dobry nastrój, który w końcu nastał:))

pozdrawia słonecznie,
cicha czytelniczka;)