05 października, 2006

Powcyrynacy- list do ciebie.

Nie pisze ostatnio bo cos zabiera mi sily do pisania, stworzenia czegokolwiek, cos mnie tak pochłania czy tez wyprowadza z równowagi i zrzera, ze czuje sie jakby trochę uwiązana i uczucie wybijające sie na sam wierzch to złosc- gdy tylko pomysle: a moze by cos nowego? mozew końcu cala ta machina wyobrazni ruszy? Straszna złosc na siebie. Ona nawet nie wydostaje sie na zewnatrz. W tym momecie ktos pochłania mnie asiocjatem, rozpadem cząsteczki, dysocjacją, a ja musze się temu poddać z usmiechem na twarzy. Teraz podaje sobie rękę i gratuluje wielce ze skleciłam te kilka literek i byłam w stanie napisać ten tekst. Wszędobylskie siano w głowie... Sprzeciwie się, postawie wszystko na głowie, zeby wrócić do tego cudownego stanu wewnetrznego zamkniecia w którym to stworze cos, wyrzuce co siedzi we wnetrzu. dzis? a czemu by nie. Tylko niech mi przyjdzie i niech mi przejdzie..ten stan nijaki, miazga kaktusia, wyblakłosc. Nawet nie mysl tu o zakochaniu jakim kolwiek, sercum sobie odpoczywa, a w głowie zaden pierwiastek miłosci, takiej miłosci. wiesz o czym mówie Powcyrynacy. Ale podobno jest tez tak ze to co sie odrzuca w głowie na siłe, zostaje w niej najdłuzej. Powcyrynacy? prawda to? P o w c y r y n a c y P o m o c y.

Brak komentarzy: