30 lipca, 2009

Może kawki ?



Przy ostatnich podrygach w tym pięknym mieście, Bandahory postanowiły zrobić sobie pyszną, włoską kawę pod wieczór na pokrzepienie ciał....we włoskim ekspresie rzecz jasna... Wydawał dziwne dzwięki, jakby krzyczał: wypuście mnie stąd! ...aż w końcu wybuchnął z wielkim impetem bo teraz pyszną włoską kawę ąę...mamy i w przedpokoju, na oknach, na ścianach...itd...jest wszędzie.
Ooooo...jak tęsknie za barem le Viste .) Wstawiam filmik, który uwielbiam oglądać. Gazikiem z Alessandro. :) (film autorstwa Zuzy)

28 lipca, 2009

Toskania ...mmmmm...achhh






...Moje miejsce na ziemi, kolejne i jedne z niewielu, które pokochałam od pierwszego razu. Zamieszkałyśmy na przepięknej wyspie u Alessandro w barze pod namiotem. Oprócz tego, że miejsce było jak długo oczekiwany cud albo najpiękniejszy sen to jeszcze trafiłyśmy na świetnego człowieka jakim jest Alessandro, który zadbał o nas bardzo. Zostawiał nam swój bar na noc i miałyśmy tylko do naszej dyspozycji taras z widokiem na morze, wyspę... Budziłyśmy się kiedy na wyspie rodziło się słońce...i tak piękny dzień trwał baaardzo długo. Mamy zaproszenie jeszcze na ten rok, i na przyszły. Na pewno będziemy tam wracać. Bardzo tęsknie za tym miejscem choć byłam tam jeszcze kilka godzin temu...achhh
(Ostatnie ze zdjęć zrobił nam przemiły Massimo, kucharz do którego przychodziłyśmy na pizze)

21 lipca, 2009

18 lipca, 2009



Zdjęcia Z. i moje. Spędziłyśmy dzień na plaży oczywiście sącząc drinki.Pięknie...


Via Paolo Paruta

To dopiero początek w Romie. Siedzimy w ogrodzie z Morrisseyem...tak jakoś wyszło, spotkaliśmy się na ulicy, pijemy wino Bianco.
Stracetta Alla rogetta, piazza cavour, Bianco Bianco rosa ami mosa . Rzym jest bello ale na razie utknęliśmy w ogrodzie. Grazie. Ferramenta wtycenenta do gniazda. Limoncello. Bella Italia.Świadczymy usługi w pełnym zakresie. Bella ciao

11 lipca, 2009

Polskie tango szakali

Ostatnio chciałam wrócić z mamą na parę dni do Łodzi ale ponieważ byłyśmy z psem to z autobusu nas wyprosili. Kierowca o postawie i temperamencie hitlerowca zaczął mówić ciętym językiem o przepisach. Hendehohohohoho....! Facet nic nie reagował na nasze grzeczne, a później mniej posłuszne prośby, wywalił nam rzeczy z luku bagażowego i kazał nam się stamtąd zawijać.

Stali obok nas ludzie z biletami...i zaczęli swoje: ”Prószę Pani, yy...prr...taaa...piessss... Ja sobie wypraszam, tam w środku siedzi moja córka (dwudziesto-paroletnia) ...ona psa wąchać nie będzie...”

Dżizaz...jakiś paź się na to odzywa : „Tak..tak...taaaaaaak...Pan kierowca ma racje, są przepisy. Psy nie jeżdżą „

Jakaś szczupła kobieta o wyglądzie wyschłej brzozy(czy cóś ) : Wie Pani co, wie Pani...no, no, no...mój mąż jest weterynarzem i wiadomo...wiadomo...tak?, niech Pani głupiej nie udaje , że ten pies tutaj nie na miejscu...tak, tak ? Psa zostawić„

Więc mama wsiadła, a ja zostałam z psem i wróciliśmy wraz z Miszkolcem z Zakopca do Dunajca.
Czułyśmy się jak w jakimś gnieździe szakali ( szakale nie żyją w gniazdach...wiem, ale te żyły) . Otoczyła nas grupa ograniczonych, polskich, zamurowanych, zestresowanych umysłów, którym brakuję odrobiny luzu i otwarcia.

Inna historia na rozluźnienie, też z PKS ale innym razem

Pani opowiada historie o swoim synu i jego żonie, którzy zabrali ją do teatru Słowackiego w Krakowie : „ Wie Pani co i mój syn z tą jego żoną zabrali mnie tam na taki spektakl. Na „Tango” Mroczka „

09 lipca, 2009


Ktoś mnie dziś zapytał jaka jest moja samotność ? I zastanowiłam się, ale nie na tyle, żeby poznać jedyną odpowiedź, która byłaby kwintesencją . Odpowiedziałam, to były pierwsze myśli, które przyszły mi do głowy. Oswojona, oczyszczająca, tęskniąca, ciepła, zawsze mnie czegoś uczy, zazdrosna...zależy kiedy. Zapytałam o to samo, ale nie będę mówić o czyjejś samotności, tamta samotność też mówi sama i też uczy.

Samotność jest wciąż czegoś chcąca, a to chyba niedobrze.

Idę upić samotność książką lub telewizorem.

Niech się upije i zaśnie ;)

A tak naprawdę, czuje się z nią nieźle ale tęsknie.


08 lipca, 2009

Zostałam w górach sama na jakiś czas. Siedzę samotnie na jakieś łące i pije piwo. Jest mi dobrze ze sobą ale w środku mam taką tęsknotę do tego żeby z kimś się tym wszystkim podzielić. Jacyś ludzie siedzą i robią grilla, śmieją się, gadają. Patrzę na nich zazdrośnie. Brakuje mi tego. Jakaś para jedzie za rękę na rolkach. Już rozumiem twoją samotność. Jak zwykle i to było mi do czegoś potrzebne, jak wszystko co się przytrafia.

30 czerwca, 2009

Jest prawie 4 nad ranem ale ja nie mogę spać. Przeglądam zdjęcia. Widzę ile rzeczy się zmieniło przez ten rok, w ilu miejscach mieszkałam, z iloma trudnymi sprawami musiałam, musieliśmy sobie poradzić. Przeglądam te wszystkie miejsca, które jeszcze do niedawna były mi tak bliskimi, które wspominam z ogromnym sentymentem. Widzę, jak wszystko się zmieniło, bardzo zmieniło z czego teraz nad ranem zdałam sobie sprawę. Ile pięknych rzeczy nam się przytrafiło. Już bardzo chcę jechać w góry, już tak bardzo, bardzo się stęskniłam. Chcę też tam pobyć sama i uświadomić sobie znów tak mocno jak to życie bardzo mnie zachwyca. Potrzebuje takiej samotnej medytacji. Nie ma nic prostszego jak wybrać się samotnie na spacer po górach, wypić samotnie piwko gdzieś w jakieś bacówce, pójść na pyszną czekoladę do Samanty, albo usiąść z mamą na Gubałówce w ciepłym popołudniowym słońcu. I tak gapiąc się na giewont, marzyć o tym czego jeszcze nie ma, a co już jest. Te dwa ostatnie tygodnie były jednymi z najważniejszych w moim życiu, bardzo szczęśliwe dwa tygodnie. Z drugiej strony muszę się odalkoholizować, odpapierosować, odtworzyć, odpocząć

28 czerwca, 2009

Kuuuuźnico...

O !....Kuźnico!....Jak ja za tobą tęsknie, podskakuje z radości, że zaraz się zobaczymy. Moje Ty miejsce na ziemi....ochhhh. Tak już marzę... po południu będę pływać na desce po zatoce w ciepłym słońcu. Już marze, żeby usiąść na Twoim pomoście, zjeść tam ciepłą flądrę prosto z wędzarni...ten dym z wędzarni, ten zapach, starzy rybacy, te kutry....oooo...Wieczorem pojechać rowerem wzdłuż brzegu zatoki, a na deser na przepyszne ciasto do zarośniętej winem kawiarni, która mieści się w jednym w tych starych rybackich domów, na całej uliczce prowadzącej do niej roznosi się zapach pysznej kawy....Tak proszę państwa....Po prostu to jest brylant. Doprowadzasz mnie do jakiegoś szaleństwa Kuźnico. Och!...jak się cieszę, że zaraz się widzimy.