31 marca, 2010
29 marca, 2010
Czasem spojrzenie z dystansem na czyjąś sytuacje pozwala mi zobaczyć jak proste mogą być jej rozwiązania. Widzę wtedy jak ludzie sami je sobie komplikują, nadają jakieś znaczenie, oblekają je w swoje przekonania. Zaplątani, pozamykani nie potrafią zobaczyć wyjścia, które grzecznie obok nich siedzi i tylko modli się o to żeby zostać zauważonym. Mówię również o sobie. Ja sama chciałabym je zawsze umieć zauważyć albo usłyszeć akurat wtedy od kogoś: popatrz...o ile może być prościej.
"Czyż nie jesteśmy jak osy spędzające cały dzień na bezowocnych próbach przelecenia przez szybę, gdy druga strona okna jest otwarta na oścież?"
- Wei Wu Wei
"Czyż nie jesteśmy jak osy spędzające cały dzień na bezowocnych próbach przelecenia przez szybę, gdy druga strona okna jest otwarta na oścież?"
- Wei Wu Wei
22 marca, 2010
Musi być stąd jakieś wyjście, powiedział błazen do złodzieja,
"Zbyt duży tu bałagan, nie mogę odetchnąć.
Businessmeni wypili moje wino, oracze rozkopują moją ziemię,
Żaden z nich nie ma pojęcia jaka jest tego wartość."
"Nie ma się co unosić," powiedział uprzejmie złodziej,
"Jest nas tu wielu, którzy czują, że życie to tylko żart.
Lecz ty i ja, już przez to przeszliśmy i nie jest to nasz los,
Więc przestańmy mówić fałszywie, godzina jest już późna."
Z wieży strażniczej, spoglądali książęta
Podczas gdy wszystkie kobiety chodziły tam i siam, bosa służba też.
Gdzieś w oddali zamruczał żbik,
Dwaj jeźdźcy się zbliżali, wiatr zaczął wyć
20 marca, 2010
o! już ? wiosna ?
Już wiosna, słońce na gębie , Przez miasto idę futerał w ręce, szybki krok Obcasy długie, krótkie sukienki. Parami chodzą panienki, przyciągają panów wzrok. Chłopcy się w parku pobili, pijacy się wszyscy popili, pod krzakami tyłem do nas śpią. Kochankowie na ławkach się całują, ludzie się tym nie interesują, babcie nie mają gdzie siąść. W parku się spotkały matki, nagadują na sąsiadki, w kawiarniach się zrobił tłok. Dzieci grzebią w brudnym piasku, gonią, robią dużo wrzasku. I znów minął jeden rok... W całym mieście kopią dziury, na niebie ciche chmury ukradły cały spokój nam Człowiek mały w tym całym huku wybija takt na bruku piosenki o tym, który przez miasto idzie i jest sam.
18 marca, 2010
I znów...
Trasa Zakopane-Łódź.
Serdecznie witamy na pokładzie statku kosmicznego pekaes. Witamy naszą stałą towarzyszkie podróży Stefanie Rozhulantyne Czapajewne. Zapraszamy na lot pod Lipę.
Czasem brakuje mi miejsca gdzie mogłabym osiąść w spokoju na dłużej, tzn. takie miejsca są tylko ja szybko się z nimi rozstaje. Potrzebuje takiego miejsca, ach... przytulenia, które dodałoby mi tyle energii, brakuje mi męskiego pierwiastka, który mnie ciepło utuli. A ja w kółko o tym samym i tym samym...aż mnie to zaczyna męczyć! hmmm...
Tak naprawdę patrząc na to co przed chwilą napisałam trochę się sobie dziwie. Znając już prawa wszechświata, wiedząc jak to wszystko działa, inaczej powinnam formułować swoje myśli...ale widocznie nauka nadal trwa, ach niech trwa...do końca życia...
Wciąż pisze o tym czego mi brakuje i obracam się w energii ciągłego nienasycenia. Jeśli wysyłam do wszechświata myśli o tym, że mi brakuje, to będzie pewnie brakować coraz bardziej. Ależ się publicznie przyłapałam...no proszę. Więc co ? Przerzucamy myślenie na inne tory prowadzące do kwitnącego, pachnącego raju : ) ...mhmmm
Zima tu jest piękna, ale mam ochotę już wskoczyć na rower i poczuć w nozdrzach wiosenne, miłosne zapachy, dźwięki, kolory.
Aha...ładna inspiracja mi przyszła dziś na pocztę, może kogoś zainspiruje również : „Nie uskarżaj się, że różany krzew ma kolce. Ciesz się, że kolczasty krzew nosi róże"
Trasa Zakopane-Łódź.
Serdecznie witamy na pokładzie statku kosmicznego pekaes. Witamy naszą stałą towarzyszkie podróży Stefanie Rozhulantyne Czapajewne. Zapraszamy na lot pod Lipę.
Czasem brakuje mi miejsca gdzie mogłabym osiąść w spokoju na dłużej, tzn. takie miejsca są tylko ja szybko się z nimi rozstaje. Potrzebuje takiego miejsca, ach... przytulenia, które dodałoby mi tyle energii, brakuje mi męskiego pierwiastka, który mnie ciepło utuli. A ja w kółko o tym samym i tym samym...aż mnie to zaczyna męczyć! hmmm...
Tak naprawdę patrząc na to co przed chwilą napisałam trochę się sobie dziwie. Znając już prawa wszechświata, wiedząc jak to wszystko działa, inaczej powinnam formułować swoje myśli...ale widocznie nauka nadal trwa, ach niech trwa...do końca życia...
Wciąż pisze o tym czego mi brakuje i obracam się w energii ciągłego nienasycenia. Jeśli wysyłam do wszechświata myśli o tym, że mi brakuje, to będzie pewnie brakować coraz bardziej. Ależ się publicznie przyłapałam...no proszę. Więc co ? Przerzucamy myślenie na inne tory prowadzące do kwitnącego, pachnącego raju : ) ...mhmmm
Zima tu jest piękna, ale mam ochotę już wskoczyć na rower i poczuć w nozdrzach wiosenne, miłosne zapachy, dźwięki, kolory.
Aha...ładna inspiracja mi przyszła dziś na pocztę, może kogoś zainspiruje również : „Nie uskarżaj się, że różany krzew ma kolce. Ciesz się, że kolczasty krzew nosi róże"
17 marca, 2010
Habibi habibi Szecherezada śpi
SamokhinBand - mój sąsiad z Sienkiewicza, nasz łódzki zespół, czuć w teledysku nasz łódzki klimat, czasem trafiam na ten zespół będąc w naszym przecudownym mieście ;)
16 marca, 2010
...a może jedziesz na rowerze po którejś z uliczek Idaho?,
...a może wcinasz makaron we Florencji oglądając "Męża fryzjerki"?,
...a może siedzisz na hiszpańskiej plaży słuchając muzyki ?.
Może jedziesz tramwajem po ciasnych uliczkach Portugalii ? Może już dawno śpisz, w jakimś łóżku, w którymś z polskich miast ? ...a może też siedzisz gdzieś w górach, przy jakimś stole coraz bardziej śpiący,piszesz bloga, słuchasz Gordot i myślisz o drugiej połówce. Może jesteś bardzo, bardzo blisko ?
Boys like to think they can have it all
Well they don't know they're still so small
All that they see is live is opportunity
Guys like to think theyl get any girl
That just one look, one quick twirl
That these acts alone will buy him a way into my home
No well they don't know, no they don't know
All that I'm dreaming of
They don't know you know that they don't know
That all that I need is love
So much of these times have been physical
Well all the love now where'd it go?
Could it be my words are all together totally absurd
All of the men I know laugh at me
They don't listen, they can't see
I'm falling apart 'cause no one will acknowledge my heart
No they don't know, no they don't know
All that I'm dreaming of
They don't know, you know that they don't know
That all that I need is love
So Ill take my thoughts and just walk away
Well I've said all that I can say
But I'm still dreaming of
The day that I will find my love
The day that I will find my love
The day I will find my love
15 marca, 2010
Mam mieszane uczucia. Czasem brakuje mi cierpliwości i chciałabym już teraz móc się dzielić życiem z kimś (z nim, który już mieszka w mojej wyobraźni), z drugiej strony jestem dobrej myśli i wiem, że to za chwile może się stać i jestem pokorna, grzeczna i optymistycznie nastawiona. Przychodzą jednak takie momenty kiedy mam ochotę stanąć gdzieś na jakimś polu, przed fascynująco rozpostartą przede mną przestrzenią i wykrzyczeć do niej wszystko co chodzi mi ostatnio po głowie.
Depeche Mode- Peace
Pokój przyjdzie do mnie
Zostawiam za sobą gorycz
Tym razem oczyszczam swój umysł
Nie ma miejsca na żale
Będę pamiętał, żeby zapomnieć
Po prostu spójrz na mnie
Idę, miłość pod postacią człowieka
Spójrz na częstotliwość z jaką wibruję
Zamierzam oświetlić świat
Pokój przyjdzie do mnie
Zostawiam złość w przeszłości
Ze wszystkimi cieniami, które ona kosztowała
W moim sercu jest radar
Któremu od początku powinienem był ufać
Tylko spójrz na mnie
Jestem żyjącym aktem świętości
Dającym wszystkim przekonania, które posiadam
Zamierzam oświetlić świat
Pokój przyjdzie do mnie
Po prostu czekaj i patrz
Pokój przyjdzie do mnie
To zamierza się stać
Pokój przyjdzie do mnie
Po prostu czekaj i patrz
Pokój przyjdzie do mnie
To jest nieuniknione
Depeche Mode- Peace
Pokój przyjdzie do mnie
Zostawiam za sobą gorycz
Tym razem oczyszczam swój umysł
Nie ma miejsca na żale
Będę pamiętał, żeby zapomnieć
Po prostu spójrz na mnie
Idę, miłość pod postacią człowieka
Spójrz na częstotliwość z jaką wibruję
Zamierzam oświetlić świat
Pokój przyjdzie do mnie
Zostawiam złość w przeszłości
Ze wszystkimi cieniami, które ona kosztowała
W moim sercu jest radar
Któremu od początku powinienem był ufać
Tylko spójrz na mnie
Jestem żyjącym aktem świętości
Dającym wszystkim przekonania, które posiadam
Zamierzam oświetlić świat
Pokój przyjdzie do mnie
Po prostu czekaj i patrz
Pokój przyjdzie do mnie
To zamierza się stać
Pokój przyjdzie do mnie
Po prostu czekaj i patrz
Pokój przyjdzie do mnie
To jest nieuniknione
09 marca, 2010
Nie mogę spać, myślę już o dalszej podróży, znowu (z przyjemnością lecz lekkim rozdarciem) trzeba się spakować, jechać, znów czegoś nauczyć, znów coś odkryć, znów docenić pewne rzeczy, o których się trochę zapomniało i przypadkiem odkryć coś jeszcze nowego co towarzyszy mi od dawna ale z jakieś powodu nie zobaczyłam tego wcześniej.
Jedyne o czym teraz marze to kochające ponad wszystko męskie, ciepłe ramiona (pozwolę sobie na taką intymną dowolność z okazji dnia kobiet) i podróże...czuje, że coraz bliższe realizacji...bo coraz bardziej dojrzewają we wnętrzu.
Jedyne o czym teraz marze to kochające ponad wszystko męskie, ciepłe ramiona (pozwolę sobie na taką intymną dowolność z okazji dnia kobiet) i podróże...czuje, że coraz bliższe realizacji...bo coraz bardziej dojrzewają we wnętrzu.
03 marca, 2010
Habibi Habibi Szecherezada śpi, cały świat śni...
Czy ludzie jeszcze się spotykają czy tylko się chowają się za laptopami w ciepłym fejsbuku ?
Do wszystkiego można się przyzwyczaić ale ja chyba zaraz zwariuje...
Oj tak...pogadać z kimś, napić się, iść na jakiś koncert, jechać gdzieś, jechać daleko...
Szecherazda tylko śni i bezdźwięcznie marudzi, cholera! Co tam antybiotyk, jutro idę się napić.
Przyszła mi taka inspiracyja na pocztę, no niesamowite! "Czasem pytania są skomplikowane, a odpowiedzi proste."
Czy ludzie jeszcze się spotykają czy tylko się chowają się za laptopami w ciepłym fejsbuku ?
Do wszystkiego można się przyzwyczaić ale ja chyba zaraz zwariuje...
Oj tak...pogadać z kimś, napić się, iść na jakiś koncert, jechać gdzieś, jechać daleko...
Szecherazda tylko śni i bezdźwięcznie marudzi, cholera! Co tam antybiotyk, jutro idę się napić.
Przyszła mi taka inspiracyja na pocztę, no niesamowite! "Czasem pytania są skomplikowane, a odpowiedzi proste."
02 marca, 2010
Leżąc w półmroku, na zmęczonym łóżku pachnącym leczniczą cebulą i niegroźną grypą, zadałam sobie pytanie ... tak, to pytanie, o którym tyle wcześniej pisałam.
Przyszedł On...cholera...właśnie nie On, a Ona-odpowiedź.
Przyszła odpowiedź i powiedziała: Stefa, jeśli ma do Ciebie przyjść coś dobrego to przyjdzie z lekkością, nie będziesz musiała upierdliwie o tym myśleć, zapomniałaś czegoś my się uczyły ?
Więc wiemy już też, że nie ma PRZYPADKÓW. Znaleźliśmy dziś : żabę z monetą w pysku, słonia, i wisiorek z matką boską.
Kuruje się, moje nogi niecierpliwią się do wyjścia, moja dusza pije gdzieś w barze, leże i na zmianę czytam po raz któryś Zero ograniczeń, szyje kolejną czapkę i śmigam bezsensownie po internecie, oglądałam również 25 godzinę, ten film mocno mną poruszył.
Mam dziwny nastrój...oj nie, nie jest zły, jest dobry...znów tak mocno zatopiłam się w moim świecie, czuje wszystkie zapachy, wszystkie moje dźwięki. Chciałabym kiedyś pokazać komuś ten kawałek mojego świata. Myślę, że od razu się rozpoznamy.
Przyszedł On...cholera...właśnie nie On, a Ona-odpowiedź.
Przyszła odpowiedź i powiedziała: Stefa, jeśli ma do Ciebie przyjść coś dobrego to przyjdzie z lekkością, nie będziesz musiała upierdliwie o tym myśleć, zapomniałaś czegoś my się uczyły ?
Więc wiemy już też, że nie ma PRZYPADKÓW. Znaleźliśmy dziś : żabę z monetą w pysku, słonia, i wisiorek z matką boską.
Kuruje się, moje nogi niecierpliwią się do wyjścia, moja dusza pije gdzieś w barze, leże i na zmianę czytam po raz któryś Zero ograniczeń, szyje kolejną czapkę i śmigam bezsensownie po internecie, oglądałam również 25 godzinę, ten film mocno mną poruszył.
Mam dziwny nastrój...oj nie, nie jest zły, jest dobry...znów tak mocno zatopiłam się w moim świecie, czuje wszystkie zapachy, wszystkie moje dźwięki. Chciałabym kiedyś pokazać komuś ten kawałek mojego świata. Myślę, że od razu się rozpoznamy.
28 lutego, 2010
Time and patience is all we need
Dawno tak źle się nie czułam, jakaś gorączka i inne dolegliwości, to jakaś psychosomatyczna historia, dopadło mnie to co tam kisze w środku - uczucia niewypowiedziane. Ach...a można by było prościej...co Eva ?
Rozmawiałam dziś z moim przyjacielem, który siedzi w Stuttgarcie więc rozmowa niestety odbyła się wirtualnie. Zastanawialiśmy się nad tym wczorajszym moim pytaniem : Czas ucieka ale czy naprawdę należy mówić wszystko co czujemy w obawie przed uciekającym czasem ?
Dave stwierdził, że życie to hazard, ryzyko, że należy mówić co się czuje jak najprędzej, odważnie, oczywiście się zgadzam, i wiem że odwaga ma dużą siłę ale może brak mi jakiegoś wewnętrznego bezpieczeństwa, cholernej śmiałości żeby niektóre rzeczy powiedzieć, czuje, że gdybym to przełamała mogłabym żyć jeszcze pełniej.
Jeszcze Dave przesłał mi takie święte słowa : Time and patience is all we need/Czas i cierpliwość jest wszystkim czego potrzebujemy. Taaak...
A jeszcze przed momentem Kundera podsunął mi takie słowa : "Wszystko polega na tym, żeby człowiek był taki, jaki jest, żeby nie wstydził się chcieć tego, czego chce i marzyć o tym, o czym marzy. Ludzie są na ogół niewolnikami konwenansów. Ktoś im powiedział, że powinni być tacy i tacy, i starają się być takimi aż do śmierci, nie wiedząc nawet, kim byli i kim są naprawdę. Nie są więc nikim i niczym, postępują niejednoznacznie, niejasno, chaotycznie. Człowiek przede wszystkim musi mieć odwagę być sobą."
Już układałam się do snu, ale naszła mnie taka wieczorna myśl więc postanowiłam jeszcze odpalić komputer i napisać. Mam w telefonie moje krótkie notatki – takie zarodki , które spisuje np. w pekaesie, tramwaju, podsłuchańce na rynku, albo myśli, które wpadają mi do głowy o trzeciej nad ranem kiedy mam problemy ze snem, a mój umysł jest tak zmęczony, że strzela mi tylko różnymi czasem na pierwszy rzut oka świetnymi konkretami lub rozwiązaniami, których zapominam po paru sekundach. Olśnienie to jest tak silne w tych paru chwilach, że czuje się jakbym pojęła wtedy całe (przynajmniej swoje) istnienie.
Do rzeczy, czytam w telefonie notkę, którą zrobiłam pod wpływem emocji, może o 4 nad ranem, nie wiem, nie pamiętam. Stanowi ona jednak sens moich dzisiejszych rozmyślań. Do rzeczy (po raz drugi ) : Czas ucieka ale czy naprawdę należy mówić wszystko co czujemy w obawie przed uciekającym czasem ?
Hej!, hej!, Ty ! Ty właśnie! Mistrzu!, który siedzisz w czubku mojej głowy(jak dzieciak na trzepaku) trzymając w rękach słoneczne promienie, które smyrają mnie po duszy (czyli trochę nad pępkiem). Mistrzu! Hej! Może znasz odpowiedź na to pytanie ?. Bardzo proszę powiedz Ty mnie szybko odpowiedź bo się wstrzymuję od atomowego wybuchu emocji.
25 lutego, 2010
Kuba. W rytmie szczęścia
Przed wyjazdem w dworcowym kiosku rzuciła mi się w oczy gazeta „ Podróże”, na okładce Kubanka z cygarem w ustach, mimo słabych funduszy musiałam kupić te gazetę. Nie raz wspominałam jak bardzo marze o wyjeździe na Kubę, kiedy oglądam Buena Vista Social Club zawsze kręcą mi się łzy w oczach, kiedy czytałam ten artykuł czułam to samo, wszystko co w nim jest zawarte jest mi bardzo bliskie i poruszające. Wstawiam jego fragmenty z powodu 20 minutowej baterii w laptopie.
„Na lotnisku w Hawanie witają nas nie tylko pulsujące dźwięki rumby, ale i duchota, zapach
cygar (a jakże) oraz lekkiej stęchlizny, tak typowy dla tropików. Młody człowiek z wyglądu bardziej Niemiec niż autochton, wymachuje kartonową tablicą z naszym nazwiskiem. Ma nas zawieść do naszej casa particular, kubańskiego odpowiednika pensjonatu. Nocna jazda przez ciemne zaułki przeraża nieco Kasie, która jest tu pierwszy raz. Choć prawdę powiedziawszy, miasto nie wygląda gorzej niż taka ulica Kilińskiego w mojej rodzinnej Łodzi. Odrapane, odpadające tynki, zawalające się balkony i obskurne podwórka niezależnie od szerokości geograficznej dają takie same świadectwo wyższości jedynego słusznego ustroju politycznego.
BUENA VISTA SOCIAL BALKON
W Polsce zostawiliśmy zimę i błoto na chodnikach. Teraz rozkoszujemy się słońcem ,śniadaniem na tarasie, najlepszą na świecie kawą przygotowaną przez naszą gospodyni i luzem, jakiego zaznać można wyłącznie na Kubie. Z otwartego na oścież balkonu w przeciwległym budynku zaczynają docierać do nas pląsy głębokiego kontrabasu. Dołączają do nich kongi, bongosy i cała bateria instrumentów perkusyjnych. Potem rozbrzmiewają srebrzyste dęciaki i wreszcie wchodzi ciepły, seksowny głos wokalisty. Brzmienie jest jędrne, prawdziwie analogowe. Prywatna orkiestra balkonowa używa zapewne wzmacniacza lampowego, rówieśnika naszej lodówki. W jednym momencie przypominam sobie jak będąc nastolatkiem, sam puszczałem muzykę przez szeroko otwarte okna, aby słuchała ze mną cała dzielnica. Płyta nazywała się „Elvis Regresa” i była kubańska podróbka amerykańskiego oryginału "Elvis is Back". Były to czasy kiedy godzinami czekałem pod kioskiem Ruchu na dostawę „Przygody” marząc o podróżach. Najwyżej na mojej liście upragnionych celów stały ojczyzna Elvisa oraz kraj, który nic sobie nie robił z praw autorskich i podrabiał jego płyty.
WUJA BĘDZIESZ SŁUCHAŁ
Włóczymy się uroczymi uliczkami przypominającymi czasy gdy Kuba była hiszpańską kolonią. Z każdego mijanego baru słychać graną na żywo muzykę. Wchodzimy posłuchać i orzeźwić się kawą lub drinkiem. Każdy zespół ma w swym repertuarze „ Chan, Chan”, utwór rozpoczynający kultową płytę Buena Vista Social Club. A każdy Kubańczyk, z którym rozmawiamy, ma w swojej rodzinie wuja grającego w tej formacji. Na pięknym rozległym Plaza Vieja zasiadamy przy stoliku przed restauracją i zamawiamy świeża rybę z grilla. Jest bosko, przygrywa orkiestra. Zgadnijcie, co gra jako drugi utwór od naszego przyjścia? Szwędając się po starówce, trafiamy przypadkiem do La Floridita. W 1943 znalazła się na liście siedmiu najbardziej kultowych barów świata sporządzonej przez prestiżowe pismo „Esquire”. Tu przesiadywał Hemingway, spijając daiquiri w specjalnie dla niego przyrządzanym wariancje papa doble o podwójnej zawartości rumu. Rekord noblisty, 16 takich drinków przy jednym posiedzeniu, do dziś nie został pobity. Nawet nie myślimy ścigać się z pisarzem: chodzi bowiem o, bagatela, 1,6 litra rumu.
Z BOLKIEM I LOLKIEM NA KUBIE
Z Santiago wynajętym autem ruszamy w stronę Baracoa, miasteczka wybudowanego w miejscu, gdzie Kolumb zszedł na ląd. Oddzielona od świata górami i morzem Baracoa żyję trochę osobnym życiem i – co wydawało by się niemożliwe- jeszcze bardziej leniwym tempem niż reszta kraju. A kiedyś była to pierwsza kubańska stolica i stąd rozpoczął się podbój wyspy. Jadąc drogą wzdłuż morza, a potem górskimi serpentynami, skracamy sobie czas rozmową o Kubie. Co sprawia, że jestem tu po raz trzeci i wiem, że nie minie tydzień po powrocie, a znów będę tęsknił i planował następną wyprawę ? Może jest to optymizm Kubańczyków i ich apetyt na życie wbrew wszystkim trudnościom. Słońce i ciepła woda oczywiście też. Ale chyba najbardziej chodzi mi o to, że wyjazd na Kubę to podróż w czasie do mojego dzieciństwa. Stare „ maluchy”, sąsiedzi rozmawiający ze sobą i dzieci bawiące się na ulicy. Możecie nie uwierzycie, ale są tu nawet Bolek i Lolek biegnący po ekranie prześcieradła rozciągniętego nad ulicą „
Jerzy Modrak
„Na lotnisku w Hawanie witają nas nie tylko pulsujące dźwięki rumby, ale i duchota, zapach
cygar (a jakże) oraz lekkiej stęchlizny, tak typowy dla tropików. Młody człowiek z wyglądu bardziej Niemiec niż autochton, wymachuje kartonową tablicą z naszym nazwiskiem. Ma nas zawieść do naszej casa particular, kubańskiego odpowiednika pensjonatu. Nocna jazda przez ciemne zaułki przeraża nieco Kasie, która jest tu pierwszy raz. Choć prawdę powiedziawszy, miasto nie wygląda gorzej niż taka ulica Kilińskiego w mojej rodzinnej Łodzi. Odrapane, odpadające tynki, zawalające się balkony i obskurne podwórka niezależnie od szerokości geograficznej dają takie same świadectwo wyższości jedynego słusznego ustroju politycznego.
BUENA VISTA SOCIAL BALKON
W Polsce zostawiliśmy zimę i błoto na chodnikach. Teraz rozkoszujemy się słońcem ,śniadaniem na tarasie, najlepszą na świecie kawą przygotowaną przez naszą gospodyni i luzem, jakiego zaznać można wyłącznie na Kubie. Z otwartego na oścież balkonu w przeciwległym budynku zaczynają docierać do nas pląsy głębokiego kontrabasu. Dołączają do nich kongi, bongosy i cała bateria instrumentów perkusyjnych. Potem rozbrzmiewają srebrzyste dęciaki i wreszcie wchodzi ciepły, seksowny głos wokalisty. Brzmienie jest jędrne, prawdziwie analogowe. Prywatna orkiestra balkonowa używa zapewne wzmacniacza lampowego, rówieśnika naszej lodówki. W jednym momencie przypominam sobie jak będąc nastolatkiem, sam puszczałem muzykę przez szeroko otwarte okna, aby słuchała ze mną cała dzielnica. Płyta nazywała się „Elvis Regresa” i była kubańska podróbka amerykańskiego oryginału "Elvis is Back". Były to czasy kiedy godzinami czekałem pod kioskiem Ruchu na dostawę „Przygody” marząc o podróżach. Najwyżej na mojej liście upragnionych celów stały ojczyzna Elvisa oraz kraj, który nic sobie nie robił z praw autorskich i podrabiał jego płyty.
WUJA BĘDZIESZ SŁUCHAŁ
Włóczymy się uroczymi uliczkami przypominającymi czasy gdy Kuba była hiszpańską kolonią. Z każdego mijanego baru słychać graną na żywo muzykę. Wchodzimy posłuchać i orzeźwić się kawą lub drinkiem. Każdy zespół ma w swym repertuarze „ Chan, Chan”, utwór rozpoczynający kultową płytę Buena Vista Social Club. A każdy Kubańczyk, z którym rozmawiamy, ma w swojej rodzinie wuja grającego w tej formacji. Na pięknym rozległym Plaza Vieja zasiadamy przy stoliku przed restauracją i zamawiamy świeża rybę z grilla. Jest bosko, przygrywa orkiestra. Zgadnijcie, co gra jako drugi utwór od naszego przyjścia? Szwędając się po starówce, trafiamy przypadkiem do La Floridita. W 1943 znalazła się na liście siedmiu najbardziej kultowych barów świata sporządzonej przez prestiżowe pismo „Esquire”. Tu przesiadywał Hemingway, spijając daiquiri w specjalnie dla niego przyrządzanym wariancje papa doble o podwójnej zawartości rumu. Rekord noblisty, 16 takich drinków przy jednym posiedzeniu, do dziś nie został pobity. Nawet nie myślimy ścigać się z pisarzem: chodzi bowiem o, bagatela, 1,6 litra rumu.
Z BOLKIEM I LOLKIEM NA KUBIE
Z Santiago wynajętym autem ruszamy w stronę Baracoa, miasteczka wybudowanego w miejscu, gdzie Kolumb zszedł na ląd. Oddzielona od świata górami i morzem Baracoa żyję trochę osobnym życiem i – co wydawało by się niemożliwe- jeszcze bardziej leniwym tempem niż reszta kraju. A kiedyś była to pierwsza kubańska stolica i stąd rozpoczął się podbój wyspy. Jadąc drogą wzdłuż morza, a potem górskimi serpentynami, skracamy sobie czas rozmową o Kubie. Co sprawia, że jestem tu po raz trzeci i wiem, że nie minie tydzień po powrocie, a znów będę tęsknił i planował następną wyprawę ? Może jest to optymizm Kubańczyków i ich apetyt na życie wbrew wszystkim trudnościom. Słońce i ciepła woda oczywiście też. Ale chyba najbardziej chodzi mi o to, że wyjazd na Kubę to podróż w czasie do mojego dzieciństwa. Stare „ maluchy”, sąsiedzi rozmawiający ze sobą i dzieci bawiące się na ulicy. Możecie nie uwierzycie, ale są tu nawet Bolek i Lolek biegnący po ekranie prześcieradła rozciągniętego nad ulicą „
Jerzy Modrak
I znów jadę do Łodzi. Z „domem” na plecach jak cygańskie dziecko, w którym mieści się mój duch, umysł, ciało, muzyka bez której nie umiem podróżować, kilka książek, aparat, laptop, jakieś ciuchy, kilka groszy na przejazd, tysiąc myśli, marzeń i wiele innych rzeczy. Jadę do mojego domu pod lipą, do nauki, do pracy. Niedługo tu wrócę.
Zachłysnę się ledwo tamtym domem i klimatem łódzkim, wejdę na moment w jakiś swój tamtejszy świat, stworzę mój klimat w mojej zonie, w której będę się mościć jak kot na miękkiej poduszce i za chwilę przyjdzie czas żeby znów zmienić miejsce, wziąć swój świat na plecy i powędrować dalej. Nie ma czasu na zarzucanie kotwic, na przysposabianie się. To niezakotwiczanie się uczy mnie pełniejszego odczuwania chwil. Przecież i ja ziemi tyle mam
ile jej stopa ma pokrywa
dopokąd idę
Subskrybuj:
Posty (Atom)