15 grudnia, 2006




Do czego to doszło Tymbciu, że nie mam czasu nawet na pisanie. Dużo roboty. Wracam wieczorami. Codziennie mam próby bo wystawiamy sztukę dla dzieciaków ze szpitali, gram śpiewającego elfa i cały tydzień powoli wcielam się w tego sympatycznego stworka, stad ta cisza . Wracam dziś zmęczona i słyszę, piękną muzykę już na klatce...tak pianino...tak Bach o! Jak to? Przecież o tej porze nikogo nie powinno być w domu, w przedpokoju jeszcze głośniej, byłam przerażona, wołam przez drzwi: kto jest w domu ?!, nikt się nie odzywa, tylko słyszę szczekanie psa i śpiewy kotów...śpiewy?
Otwieram powoli drzwi...i nie sądzę żebyście uwierzyli co się stało...ale rękę do góry podnoszę i przysięgam, że to prawda ... przy pianinie siedzi pies...gra , a kotki podśpiewują i karmią go czekoladą. Nie przerywałam im . Dalej Miszkolc, Kicia i Celestyna zaczeli śpiewać : „Szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie, przyjdzie czas i szczęście pryśnie”.Zaczełam grać i spiewać z nimi. Nie pamiętam co było dalej. Świat stanął na głowie.

p.s. przesyłam Tymbciu pamiątkowe zdjecie z wieczorku

A teraz wieczorkiem miłe spotkanie z Franciszkiem Adamem z nad Renu. Cóż za energia we mnie wstąpiła. Coż za rzeczy sie dzieją.
Click here to watch '05In-your-tear'

Brak komentarzy: