11 września, 2012

Pierwsza zapisana podróż, a przejechana gdzieś z trzysetna.

Kierowca : Czarny, zawsze miły, przejechaliśmy razem tą trasę wiele razy, zawsze stołujemy się w tym samym barze w Częstochowie ( do barów zawszę chodzę za 'stałymi' kierowcami, oni wiedzą co dobre na trasie )

Odprowadził mnie tata, czeka na odjazd autobusu.
Za mną usiadł facet na "moim" miejscu czyli na samym tyle gdzie prawię zawszę mogę wyciągnąć nogi, podłożyć torbę pod głowę i spać. Tenże, który nie wyczuł niepisanej rezerwacji stałej podróżniczki jest posiadaczem bardzo cienkiego głosiku niczym tenor eunuch, rozmawia z dziewczyną przez telefon, opisuje wygląd autobusu i tego co widzi za oknem : No wiesz kochanie, tu nic ciekawego nie ma, tramwaje jadą, są wiadukty i sklepy są ( Jakie sklepy?! nie ma sklepów na naszym 'europejskim' dworcu PKS, ani bankomatów! do cholery! ).
Z głośników autobusu leci ten cały kręcony blondyn albo brunet, który śpiewa rzewnie o miłości z majestatycznym chórem dlatego zakładam za chwilę słuchawki na uszy.
Przede mną siedzą dwie dziewczyny, które rozmawiają o tym, że w tym sezonie modne są koronki ( okazuje się, że się odnajduje w świecie mody bo posiadam dwie koronkowe bluzki )
Jedna z dziewczyn dzwoni do mamy z pretensjami, że warzywa przeciekają jej w plecaku, ona cała i cały autobus jest w warzywach ( mniam)
Teraz znowu trajkoczą o tym, że ich koleżanka miała dziurę w spodniach ale o tym nie widziała, a one jej nie powiedziały...i tu gromki śmiech dziewcząt.
W tym samym czasie facet z cienkim głosem nadal gada przez telefon i tym razem mówi głośniej bo usiłuje przekrzyczeć silnik.
Zakładam słuchawki na uszy, słucham nowego Gahana z Soulsavers i odlatuje.

( Niedługo przesiadam się na samochód i będę zdawać relację z przydrożnych barów)

Brak komentarzy: