08 kwietnia, 2008

Planeta mocy bez dna

"Miłość nie jest idealna, platoniczna, tragiczna, ślepa, szalona, boska, przyjacielska, rodzicielska, synowska, braterska, małżeńska. Miłość nie jest afektem, emocją, sentymentem. Miłość nie jest brutalnym ani subtelnym, ani jakimkolwiek posiadaniem. Miłość nie jest wulgarną ani wyszukaną przyjemnością. Miłość nie jest czymś, czym można handlować. Miłości nie można sobie zaskarbić ani jej tanio lub drogo, za bajońską sumę kupić, nabyć na własność i zamknąć pod kluczem. Miłość nie jest czyjaś. Miłość nie nakłada obrączki i nie ściąga obrączki. Miłość nie poślubia ani się nie rozwodzi. Miłość nie włóczy się po sądach. Miłość się nie procesuje. Miłość nie przysięga i nie krzywoprzysięga. Miłość nie potrzebuje zapewnień o lojalności, wierności, wzajemności. Miłość nie potrzebuje wdzięczności. Miłość nie dzieli się na osobową i bezosobową. Miłość nie jest rozdarciem pomiędzy jednym a drugim ani pomiędzy jednym a wszystkim.
Miłość nie jest wyborem. Miłość nie jest powtarzaniem.
Miłość nie jest nawykiem. Miłość nie jest pamięcią, wspomnieniem, marzeniem. Miłość nie jest fotografią, wizerunkiem, obrazem, rzeźbą, płaskorzeźbą, żadnym przedstawieniem plastycznym. Miłość nie jest myślą.
Miłość nie jest świadomością miłości. Miłość nie jest wyznaniem miłości. Miłość nie jest opisem miłości. Miłość nie jest zaprzeczeniem seksu. Miłość nie jest zaprzeczeniem niewinności. Miłość nie jest pożądliwością, lubieżnością. Miłość nie jest wstrzemięźliwością, umartwianiem się, ascezą. Miłość nie jest nakazem, rozkazem, zakazem. Miłość nie jest skutkiem przyczyny ani przyczyną skutku. Miłość nie jest zawiścią, zazdrością, mściwością. Miłość nie jest cierpieniem. Miłość nie jest przede wszystkim słowem. Żadnym słowem. Ani tym co na pseudopoczątku, ani tym, co tutaj. Gdyby miłość była słowem, zostałaby zaduszona pod lawiną znaczeń, interpretacji, spekulacji, kombinacji, które - na to słowo zwalają się.
Tak właśnie zduszone, zdławione, zmiażdżone jest słowo miłość. W świecie słów słowo miłość nie znaczy nic. Mówiąc inaczej, znaczy to, co komu podoba się, co kto chce, co komu ślina na język. W świecie słów, czyli w świecie ludzi-słów słowo miłość ocieka posiadaniem, pożądaniem, chciwością tych, co chcą.
Ale miłość, rzecz jasna, nie jest słowem. Miłość jest spontanicznym, bezinteresownym czynieniem miłości, tak, jak słonce jest spontanicznym, bezinteresownym promieniowaniem słoneczności. Słońce jest słońcem w świecie heliosowym, miłość jest słońcem w świecie księżycowym. Słońce jest słońcem w świecie jasności, miłość jest słońcem w świecie ciemności. " Stachura

05 kwietnia, 2008

"Nie jesteś dla mnie tymianek ni róża,

Ani też "czuła pod miesiącem chwila" -

Lecz ciemny wiatr,

Lecz biały mróz.

Jest deszcz, co wargi kobiety odmienia;

Jest taki deszcz.

Jest blask, co uda kobiety odsłania;

Jest taki blask.

Nie szukasz we mnie silnego ramienia,

Ani ci w myśli "klejnot zaufania",

Lecz słony deszcz,

Lecz złoty blask.

Jest skwar, co ciała kochanków spopiela;

Jest taki skwar.

Jest śmierć, co oczy kochanków rozszerza;

Jest taka śmierć." S.Grochowiak

27 marca, 2008


Rozchorowała się Stefa...
Leże wiekszość dnia w łożku i próbuje odgonić grypę, która złapała mnie z zaskoczenia za frak. Siedze w mojej komnacie pachnącej paczulą, od paru dni śpiewają mi Depeche, i próbuje cały czas się czymś zajmować bo to najlepszy lek na psyche i soma. Są też takie momenty, że porostu siedze i dziwie się tylko...jak to możliwe że takie słowa wypłynęły z takich ust ? Wracam do żywych, wracam do roboty. o d ż y w a m

26 marca, 2008


See me drivin down the street,
I'm bored with looking good.
I got both hands off the wheel,
The cops are coming.
I'm listening to the music with no fear,
You can hear it too if your sincere...

Coz I'm a punk rocker yes I am.
Well I'm a punk rocker yes I am.
Coz I'm a punk rocker yes I am.
Well I'm a punk rocker yes I am.

I see you stagger in the street,
And you can't stay on your feet.
And your faking in your sleep,
You wish that you were deep.
You can't hear me laughing to myself,
If you could you would be someone else.

Coz I'm a punk rocker yes I am.
Well I'm a punk rocker yes I am.
Coz I'm a punk rocker yes I am.
Well I'm a punk rocker yes I am.

See me die on bleaker street,
I'm bored with being god,
See me sneering in my car,
I'm driving to my star.

I'm listening to the music with no fear,
You can hear it too if your sincere...


Coz I'm a punk rocker yes I am.
Well I'm a punk rocker yes I am.
Coz I'm a punk rocker yes I am.
Well I'm a punk rocker yes I am.

Coz I'm a punk rocker yes I am.
Well I'm a punk rocker yes I am.

16 marca, 2008

Być może drodzy Państwo zdjęcia nie są n i e w i a d o m o - j a k i c h lotów ale mili są to zdjęcia przełomowe, po których tylko upić się można i to nie wódką o nie nie...ale po prostu szczęściem.
Bo odzyskałam swoją miłość. C o ś i K t o ś wpłynął na to że złapałam znów za aparat i to sercem. Nie wiem co to był za długooootrwały proces...który teraz pozwolił mi zawrzeć...tak mili zapłonąć dosłownie. A jutro wstawię zdjęcia z dzisejszej sesji. patataj patataj

Click here to watch '08-Mondo-Boongo' such is life

08 marca, 2008

"patrz jak słowik pięknie śpiewa Madagaskar..."

Mogło by to zostać między nami ale jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że wstałam o 7 nad ranem i postanowiłam to opisać. Drodzy państwo, wczoraj w nocy już dość późno rozmawialiśmy z Lucasso na skypie, nagle L. znika... po chwili dostaje sms-a, że na całym osiedlu wyłączyli prąd no i że to idealne warunki na skok... ( rabunkowy rzecz jasna ) . A ja w odpowiedzi na wiadomość piszę, że zaraz odprawie czary nad sprawą prądu i nie tylko...
Musze przerwać opowieść na bardzo istotne pytanie : Czy oglądali Państwo mili „Klątwę skorpiona „ Woodiego Allena ? Jeśli tak będzie Wam prościej zrozumieć.
Wracając...więc piszę, że zaraz odprawie czarny nad sprawą prądu i nie tylko, a wiadomość dalej dokładnie brzmiała tak : Madagaskar...Pójdziesz teraz do ciastkarni i wyniesiesz stamtąd wszystkie najlepsze ciasta. Zanieś je do domu i schowaj pod łóżko. Po przebudzeniu nic nie będziesz pamiętał. Następnie zadzwonię z dalszą instrukcją...Madagaskar...
W odpowiedzi dostaję sms-a : Z hasłem Konstantynopol...., i instrukcją odpieczenia wszystkich serników w pełnym porządku tak byśmy mogli co dzień odprawiać takie nocne hokusy. Po czym dostałam za jakiś czas kolejną wiadomość : Plan w połowie wykonany! Czekaj na mój znak !
I drodzy państwo minął jakiś czas, ja już ciut senna przyodziana w strój senno -zimowy zmierzam w kierunku łoża, a tu krótka wiadomość tekstowa, która w pamięci na długo mi pozostanie :
Zejdź na dół do drzwi klatki...zostawiłem Ci część łupu. Więc schodzę niepewnie , otworzyłam... nic tam nie ma. Weszłam na górę chichocząc, myślę : „oj! Ten Lucasso, Zrobił sobie ze mnie ładny żarcik.”
I piszę znów, że przy drzwiach niczego nie ma, żartując że chyba kto inny łup przechwycił.
Na to L. Pisze mi żebym jeszcze raz zeszła bo łup wisi na klamce od drzwi na klatkę. Schodzę i proszę państwa ...niesłychana rzecz ...w sreberku zapakowany pachnący jabłecznik i doczepiona do niego kartka z kalendarza z datą na 8 marca i podpisana...Madagaskar (jak przypuszczam pędzlem malarza). Chodziłam długi czas nie mogąc przestać się śmiać, ojciec który nie spał tak jak ja śmiał się razem ze mną. Ciasto pachnące i pyszne.
Coż więcej mówić...Coś pięknego.
Chwileczke drodzy państwo...kot wskoczył mi do szafy, i wszystko z niej wypadło...idę posprzątać...chwilę proszę zaczekać...Mili moi ! Z szafy wypadła mi góra sernika ! g ó r a s e r n i k a ! skąd ja to t u t a j...Matko boska!

06 marca, 2008


Bardzo dużą wartość ma dla mnie dzieciństwo. I znów wracam do niego (choć jeszcze nie przeminęło), do tego najgłębszego i najbardziej intensywnego.
Lato na wsi, wstawaliśmy rano, siadałam w kuchni na małej werandce jeszcze w piżamie. Wujek Tadeusz parzył herbatę po czym dolewał do niej mleka. Poranne słońce wpadające przez okna kuchni prześwietlało przezroczyste szklanki dzięki czemu mogłam obserwować proces mieszania się dwóch substancji, których smak przypominam sobie do dziś. Kroiliśmy świeży wiejski chleb, którego smaku nie miał żaden inny. Plasterki świeżego białego sera zalewaliśmy śmietaną, która nie pachniała jak żadna inna. Wychodziliśmy przed dom i tam zjadaliśmy nasze skromne śniadanie. Wujek opowiadał mi przedziwne historie, które tworzył na poczekaniu. Tylko patrzył na mnie uśmiechając się czy mu uwierzyłam. Zwykle nie wierzyłam ale i jednocześnie opowieści tak poruszały moją wyobraźnie, że widziałam wszystko co opowiadał Tadzio w bardzo intensywnych barwach. Mówiłam : oj wujo...wujo...Ty to zmyślacz jesteś.
I tak wyglądały zawsze nasze śniadania...i choć codziennie takie same nigdy nie stały się monotonne. Bardzo mi tego brakuje. Już rzadko potem czułam się tak swobodnie jak tam. Powoli odlepiało się ode mnie takie właśnie dzieciństwo. Szłam dalej i coraz bardziej za tamtym tęskniłam. Kilka osób po drodze kradło mi moje spokojne dzieciństwo i takie poczucie, że nadal mogę się tak swobodnie poruszać po świecie. Jednocześnie sama do tego dążyłam, pozwalałam na taką kradzież lecz trochę nieświadomie. Miłości, które powoli zamykały mi dostęp do takiego życia o jakim wcześniej pisałam. Ślepo za nimi podążałam myśląc, że wróci co już stracone. Byłam w tym naiwna, nic nie wracało, traciłam coraz więcej. Naiwność to bardzo ładna cecha, oznacza czystość - jak u dziecka.

04 marca, 2008

...i tylko marze o tym.
wieś, wieś...
domek z wielkim strychem- tam będzie pracownia.
letnia pracownia będzie w stodole.
tu będzie stał kominek,
o...!, a tu przy tym wielkim oknie będzie stał wielki drewniany stół
weranda przez, którą latem będzie wpadać słońce i ogrzewać nam twarze
na brzozie przed werandą będzie wisieć huśtawka
mleko, ziemniaki od staruszki sąsiadki. i cisza cisza, spokój...
i nie będzie miasta
niczego więcej nie trzeba.
tam będzie wszystko
i stamtąd też będziemy wyruszać dalej w świat

02 marca, 2008

Stara Maleńka

Piękna panna FLORENTYNA
miała zostać: gwiazdą kina,
pióro miała nienaganne,
kreskę zwinna niczym Goya,
oratorski dryg po mamie
kreatywność taty ,dziadka
babci sznyt pogody ducha

w fuzję marzeń mimowolnie
się wymknęła
swoją drogą w pasji krzyk pomknęła
oddechem duszy popłynęła
swego dopięła
doszedł w końcu
głos do głosu serca Tymbki
patrzaj belfrze na me znoje i mnie wspieraj
nigdy mi mej pasji z serca nie wydzieraj


Nawet powstał już wiersz o małej Florce, a napisał go Łukasz Moszczyński, Straśnie ale to straśnie miło mi się zrobiło. Dziękuje :)




muszę się pochwalić :)

29 lutego, 2008

Jutro jadę zobaczyć mała tymbcie, krasnala małego, małą Dworczykówne, maleństwo, które spojrzało pierwszy raz na ten trudny lecz piękny świat 2 dni temu około południa.
Dziś przypomniało mi się jak marzyłam i marze nadal żeby tam pojechać i żyć tam przez jakiś czas, długa droga...więc do roboty Stefa :

Tymbciu maleńka życze Ci tak odważnych marzeń, a co najważniejsze żeby takie się Tobie spełniały.

11 lutego, 2008






wrzucam narazie tylko kilka fotografii z sesji w wa-wie, sesja rodzinna, jedna mała osóbka jeszcze w brzuchu, która przyjdzie na świat 25 lutego.

06 lutego, 2008




Dawno Stefy tu nie było, na co dzień mam dużo roboty choć z moją naturą pospolitego leniwca często mam problem żeby tę robotę złapać za frak i raz, a dobrze się za nią zabrać.
Zdjęć ostatnio jak widać robie niewiele, czekam aż coś się we mnie zagotuje, zawrze lub dojrzeje…jakaś iskierka tli się jeszcze …spróbuję podmuchać bo na horyzoncie jak szerokim jeszcze nie wiem pojawiają się nowe możliwości, a jaki ten horyzont będzie i czy swobodnie będę mogła po nim się poruszać lub ze spokojem w oczach bede mogła na niego patrzeć – to wszystko zależy ode m n i e.