06 kwietnia, 2006


Do pevnego artysty wrażliwego na siebie...



Taki Ktoś. Podający się za wrażliwego. Jak? Taki Ktoś? Zrobić może taką krzywdę chwili? Wiem. Po prostu nie zrozumiał. Wie. To była chwila. Ot tak do porzucenia. Nie do zamartwiania. Bo dość problemów. Nigdy do usłyszenia. ,Do zobaczenia. Tylko przypadkiem. Jej rąbek A dla mnie ta sama chwila była inna. Jedna z tych chwil proszonych żeby trwała...
Ale przecież jest taka granica cierpienia
Za którą się uśmiech pogodny zaczyna.

Brak komentarzy: