10 maja, 2006


Cóż ...robota goni robotę ale to nie przeszkadza mi w rozmyślaniu o jakimś cukrowym, złotoszczerym lub szczerozłotym z sercem wielkim onym, ...,myślę także o tym że czas... wybrać się na przechadzkę z zorką pięć,po mieście by porobić kilka zdjęć gdyż nawet słońce nie karze na siebie czekać i wszystko jest co do szczęścia potrzebne mi, by uciec na chwile z tego Świata, jestem jakże zmęczona niektórymi ludźmi i ich zachowaniami(również i sobą) wiec znów siedzę tu miedzy kinem, a kościołem (w kleszczach dwóch jakże różnych scen), podjadam śledzika dwoma lewymi zębami, opieram brodę o rękę prawą patrząc na drzewa, na których najjaśniejsze ich fragmenty można dostrzec na samej górze ich koron, a to słońca zasługa, które jeszcze świeci, a godzina jest poźno-popołudniowa bo prawie 18., do czego po długiej zimie przyzwyczaić się, nie jest mi łatwo. Do rzeczy, do rzeczy... opieram brodę na prawej ręce, lewą rękę mam w kosmosie jak i całą głowe, i myślę że na tym drzewie nie ma tylu liści ile mi przechodzi teraz przez głowe myśli(hm?). . Musze przemyśleć jak tu pisać o czym…zaraz coś wymyśle, może jutro pojawi się tu coś zupełnie innego , nowego. Jestem znudzona moimi nawet-nie-wywijastymi literkami. Bababalubaba .never over pulover. La coca-cola la mortadella, la dolce vita.ciao

Brak komentarzy: