12 maja, 2006

Codzienne zatramwajowanie #dva

Wsiadam do tramwaju, na tym samym przystanku, co zwykle i proszę tylko żeby tramwaj nie wybuchł bo wsiada do niego jejmość z pasem granatów, jest rozwcieczona, zła, rozżalona...

Nie jestem jedyną osobą, która jejmości nie widzi, jedynie patrzy w jej wnętrze...bo panią z granatami jestem ja. Tuż po kłótni z mamą, której żałuje coraz bardziej z każdym, kolejnym przystankiem...

Gdzie stoję? W tym przypadku to ważne, między dwoma parami, które patrzą sobie w oczy.

Stoję nad jedną z nich jak zniecierpliwiony anioł stróż bądź straż, który został wynajęty przez najwyższego na to miejsce, do tego tramwaju z numerem 12. Chłopak-wpatrzonej w niego dziewczyny między pocałunkami i spojrzeniami w jej oczy, spogląda na mnie ale tak jakby mnie nie widział, jak by patrzył przeze mnie. Tak...racja...w końcu jestem aniołem z granatami, a aniołów się nie widzi. Za to ja mogłam patrzeć na nich do woli, a miny i spojrzenia chłopaka przypominały mi czyjeś, niegdyś bardzo ważne dla mnie... . W moim wątpliwym anielim ciele mieszały się różne uczucia..., byłam skupiona na parze, a po czerwonych przewodach i kanalikach biegły szybko myśli o samotności, kochaniu, o mamie, o kłótni i o tym co najstraszniejsze...

Czy anioł powinien o tym myśleć?

O ... to już mój przystanek(...)

Wchodzę po schodach, i myśle, a raczej proszę w intensywnym skupieniu myśli :niech ktoś czeka na mnie pod drzwiami... . Spotykam jednego z paru ludzi znienawidzonych przeze mnie- sąsiada z czerwoną twarzą, przechodzę obok niego, rzucając celowo anielski pył by zmądrzał i zczłowieczał.

Jeszcze siedem schodów. Drzwi. Brązowa plama. Nikogo nie ma. Otwieram i już na klatce zostawiam pare łez jak granaty, później w progu, w przedpokoju, na butach, na sierści kota i dalej na balkonie gdzie próbuje złapać powietrze ...i znów myślę o najstraszniejszym. Czy anioł powinien o tym myśleć? Na pewno jutro będzie w gazetach że jegomość z nieba, wypuścił do łódzkich tramwajów kilka aniołów-falsyfikatów.


Brak komentarzy: