17 maja, 2006


kolejka to nijaka, ni mała ni duża, ni to do lekarza, ni to poprostu do mężczyzny, nie wiadomo może bardziej kolejka do meżczyzny niż do lekarza, który nieistnieje, kolejka do doktora Tumora Mózgowicza, w której ja czekam na niego na starym stołku z bukietem kwiatów.ale tyle on ma propozycji od pacjentek, że boje się jeno tego zeby zwrocił on na mnie uwagę, a żeby go nieprzestraszyć zakrywam moje dzikie oczy,które albo to mogą zjeść albo zranić albo pocieszyć. Doktor Tumor po tej pracy, idzie do następnej, jest katechetą, i jak i w doktorze tak i w katechecie dziewczenta się kochają.dalszy ciąg nastąpi i rozjaśni historie...albo i nie nastąpi on n i g d y

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ja wiem o kim myślisz: o MOIM Carterze! tumor to pseudo Cartera!
jak mogłaś! ufałam Ci mówiąc o mojej gorącej miłości do Cartera Piacha Remundozy!
ja Ci Serpentyno Scarletto Maryjo Kapadocjo Gonzalez pokarze!
uwiode La Tosska de Katehetez i zatańczymy namiętne tango na Twojej plantacji orzechów!
jeszcze zobaczysz! mam nadzieje że Ci zblednie ten uśmiech na Twojej twarzy!
Twa dawna powierniczka,
Mortadella Anna de Kurtuna Gonzaga

Anonimowy pisze...

koham cie

Anonimowy pisze...

staruszko,wariatko koham