05 maja, 2006



Duna poszła spać, miles wyszedł, został stad wyrzucony za pomoca kwadratowego guzika, a zastapił go jakis carl allen. zostałam sama, mam czas na pisanie i nadrobienie tego co juz stracone, siedze własnie w miejscu calkiem nowym, które przyniosło nowe pomysły nowe odczucia i zupełnie cos swiezego i przyjemnego. Nadal odczuwam samotnosc i im wiecej wiosny tym bardziej brakuje mi kogos, podłogi piszcza, sciany krzycza bezglosnie, a ja z nimi i przyznaje ze pod tym wzgledem jest mi zle, ale niewypada mi sie do tego przyznac bo podobno kobiecie niewolno (choc juz to zrobiłam) sciana i podłoga tez nie powinny marudzic bo sa martwe, albo poprostu nie bierzemy ich zbyt serio..Z weselszych i dokonanych, byłysmy wczorajz Duna na Hi way, a po nim brzuch miło pobolewał od smiechu, napravde drodzy panstwo, nie bede mówić o małych i dużych przedsiębiorstwach, bede mówić o ludziach którzy cos przedsiębiorą i robią to z pasją, ale mnie pisanie idzie niezbyt gładko i jak by moze i z pasja ale lekka nadwyrezona i lekkiego pióra alboczli palucha ja nie mam także że sie z tego wytłumaczyć musze...dzieje sie tak ponieważ długo nie prowadziłam tego typu przedsiewziecia jak pisanie sieciowym w znaczeniu internetowym slangiem.byc moze napisze jeszcze jutro jak przegryze to przez noc. a na koniec do pana F....dwa slowa...a miedzy nimi cos wplatane...j a t e z

Brak komentarzy: