14 września, 2006

O co do diabła mi chodzi. Wyczekuje, modle sie, obeszłam tą mysl tyle razy, ze juz mnie wszystko boli, a najbardziej serce. Kim ja jestem, ze moge sobie na cos takiego pozwolic, zupelny brak zorientowania w czyjejs glowie: czego chce- ma być jak wielki omen wiszący nad każdym moim dniem(?) To też w mojej głowie zrodziło sie to co najgorsze mogło : uzależnienie, zbytnie utożsamianie się z uczuciami i odczuciami i urojenie nadzieji. I naiwnie też w głowie ubzdurałam sobie, ze mozna bylo odczuwac te same czesto piekne momenty i laczyc sie w ich odczuwaniu, ale chyba chodziło o sprawy namacalne, proste (?) . i pewnie (ale nie w moim mniemaniu) czasem trzeba zalatwic cos prosto zeby nie przekrztałciło się w cos w co mozna by sie zaplątać lub oddac sie temu . Po co aż tak sie plątać, mozna za mlodu stac sie starym i miec w przekonianiu, ze nie trzeba juz ryzykowac.

Brak komentarzy: