11 lutego, 2010

No i jestem po pierwszym depeszowskim dniu, kto nie był nigdy na koncercie Depechów ten nie wie, że to nie jest po prostu zwykły koncert...jest cała klimatyczna otoczka, którą tworzą depeszowcy wyrwani z lat 80, wystylizowani na wczesnych Depechów. To nie jest tak że każdy przychodzi na koncert osobno i tak z niego wychodzi, jeszcze przed koncertami w trakcie stania w kilometrowych kolejkach tworzy się jedność. :)

Nieźle na mnie zadziałał wczorajszy dzień bo w śniło mi się, że przyszedł do mnie budda, przytulił mnie bardzo mocno i szepnął mi na ucho bardzo istotną dla mnie tajemnice-przepowiednie dotyczącą mojej samotności...
Wierze, że to prawda!
;)

Brak komentarzy: