Czy to nie trudne jeśli wiesz, że czegoś Ci brakuje, a tak bardzo tego pragniesz ? Ach tam "czegoś"…pisze o najpiękniejszym uczuciu.
To trudne bo czujesz pragnienie kochania kogoś i bycia kochanym. Odczuwasz brak drugiej osoby. A jeśli wytwarzasz 'energie braku'…tym bardziej się od Ciebie oddala to czego pragniesz. Trudno się oszukiwać. Tak…można oddać się pracy, rozwojowi, nauce, można się rzucić w wir tego wszystkiego ale czyż nie najważniejsza w życiu jest miłość właśnie, druga osoba, z którą możecie się obdarzyć tym uczuciem nawzajem. Jak znaleźć się gdzieś pomiędzy, pragnąć bez pragnienia, przestać odczuwać brak. Od miłości do siebie wszystko się zaczyna…zaczyna się prawdziwa miłość do drugiej osoby. I czy można kochać samego siebie jednocześnie odczuwając brak drugiej osoby ? Może ludzie, którzy są o wiele dalej w rozwoju niż ja, odpowiedzieliby mi, że jeśli jesteśmy sami w sobie nią totalnie wypełnieni , przestajemy odczuwać jej brak z zewnątrz i spokojnie jej się spodziewamy…po prostu sama przychodzi. Ja natomiast w tym momencie życia, w którym jestem odpowiadam sobie, że to naturalne odczuwać jej brak.. Dużo ludzi chce być kochanym, ale tak mało osób myśli o tym, że chce kochać… W spokoju rozmyślam nad tym codziennie i moje pragnienia czasem stają się tak mocne, że czasem mam ochotę zamienić się w mikroskopijną kropkę, przykleić się na chwile do nieba jako jedna z gwiazd, tam dostać odpowiedź od wrzechświata i wrócić tu na ziemie. Czuje często nienasycenie, które w zderzeniu z moim pragnieniem daje mi coś co nawet trudno nazwać słowami. Znów powstało w mojej głowie dużo pytań, dzięki którym mogę iść dalej.
17 października, 2010
10 października, 2010
07 października, 2010
06 października, 2010
Blog Energia Wewnetrzna - Zbigniew Ryzak from Zeb Ryzak on Vimeo.
O tak! Bardzo inspirujące i bardzo zgodne ze mną.
27 września, 2010
Tańcz jakby nikt nie patrzył
Przekonujemy siebie, że życie będzie lepsze jak już się ożenimy, będziemy mieli dziecko, potem kolejne. Potem jesteśmy sfrustrowani, że dzieci nie są dość dorosłe, a my będziemy bardziej zadowoleni jak już będą. Potem jesteśmy zawiedzeni, że musimy sobie radzić z nastolatkami. Z pewnością będziemy szczęśliwi jak wyrosną z tego okresu.
Mówimy sobie, że nasze życie będzie kompletne, kiedy będziemy wspólnie z małżonkiem, albo małżonką coś robić, kiedy kupimy dobry samochód, będziemy mogli się wyrwać na wczasy, kiedy pójdziemy na emeryturę.
Lecz prawda jest taka, że nie ma lepszego czasu na bycie szczęśliwym jak właśnie teraz.
Kiedy jeśli nie teraz ? Życie będzie zawsze pełne wyzwań. Najlepiej jest powiedzieć to sobie otwarcie i postanowić być szczęśliwym mimo wszystko.
Alfred D Souza powiedział kiedyś : " Przez długi czas wydawało mi się, że prawdziwe życie właśnie ma się zacząć. Ale zawsze pojawiała się jakaś przeszkoda na drodze, coś, co było pilniejsze, jakaś nie dokończona sprawa, coś do odbrobienia, dług, który trzeba spłacić. Wtedy życie się zacznie. W końcu zaświtało mi, że te przeszkody są moim życiem" Taka perspektywa pokazała mi, że nie ma drogi do szczęścia.
Szczęście jest drogą.
Ceń więc każdą chwile, którą masz. Ceń tym bardziej, że spędziłeś ją z kimś specjalnym, dostatecznie ważnym by przeznaczyć twój czas… I pamiętaj, że czas na nikogo nie czeka.
Przestań więc czekać, aż skończysz szkołę, aż wrócisz do szkoły, aż stracisz 10 kilogramów, aż przybędzie ci 10 kg, aż będziesz mieć dzieci, aż twoje dzieci wyjdą z domu, aż zaczniesz pracę, kiedy pójdziesz na emeryture, kiedy się ożenisz, aż się rozwiedziesz, do piątku wieczór, do soboty rano, aż będziesz mieć nowy samochów lub dom, aż spłacisz swój dom czy samochód, do wiosny, do lata, do jesieni, do zimy, napijesz, aż wytrzeźwiejesz, aż umrzesz, jak znów się narodzisz…by zdecydować, że nie ma odpowiedniejszego czas jak właśnie teraz, by być szczęśliwym.
Szczęście jest podróżą, nie przeznaczeniem.
Myśl na dzisiaj :
Pracuj jakbyś nie potrzebował pieniędzy
Kochaj jakbyś nigdy się nie zraził
Tańcz jakby nikt nie patrzył
(tekst z warsztatów na jakie chodze)
15 września, 2010
07 września, 2010
To już chyba na tyle w ‘tamtym’ świecie. Już zupełnie przestały mnie interesować ‘sztuczne’ znajomości, nie uwalniam się od ludzi, ale uwalniam się od moich wewnętrznych ‘programów’ i złudzeń z nimi związanych. A po co budowanie takich złudzeń? Jasne, że dla poczucia bezpieczeństwa...ale też złudnego. Kiedy człowiek tak zaczyna się przebudzać wiele spraw boli, okazuje się, że wiele z nich było czymś nieprawdziwym i niestabilnym...człowiek oszukiwał samego siebie, ale świat oszukany to również świat w którym można żyć tylko jak... kiedy chcesz przepłynąć na drugą stronę rzeki, wsiadasz w tekturową łódź, która do złudzenia przypomina prawdziwą ale tonie na samym początku. I tak jest z wieloma istotnymi rzeczami.
Teraz moja łódź już stoi na wodzie, jest zbudowana z solidnych desek, na razie płynę po rzece ale mam zamiar ja rozbudować i wypłynąć dalej, wraz z tygrysem na pokładzie.
Teraz moja łódź już stoi na wodzie, jest zbudowana z solidnych desek, na razie płynę po rzece ale mam zamiar ja rozbudować i wypłynąć dalej, wraz z tygrysem na pokładzie.
06 września, 2010
Scena za ścianą : Dziecko płacze już od kilku godzin nieustannie, do niego dołącza od czasu do czasu drugie dziecko, płaczą chórem w niebogłosy. Po tym co słyszę mogę stwierdzić, że te maluchy pozostawione są same sobie. Nagle jednak w tą całą rozpacz i cierpienie wpada rozwścieczony głos jakiejś kobiety ( podejrzewam, że to opiekunka) . Krzyczy do jednego z tych dzieci skrzyczliwym, skrzypiącym głosem : No, gdzie jest twoja mamusia?! No gdzie kurwa jest?! (Dziecko płacze przeraźliwie) No nie wiesz gdzie jest mamusia ?! Jak kurwa sie zaraz nie dowiesz gdzie jest mamusia to tak Ci przełożę przez łeb, że kurwa mać sie nie pozbierasz ty cholerny bachorze.
Tak mnie to rozwścieczyło, że krzyknęłam przez ścianę do tej prymitywnej kobiety parę wulgaryzmów i nagle wszystko ucichło. Jeśli jeszcze raz sie to zdarzy, po prostu tam pójdę. Zastanawiam sie co sie dzieje od środka z dziećmi traktowanymi w ten sposób, ... z jaką małą wiarą wkraczają później w dorosły świat, w ich głowie rośnie przekonanie braku zaufania do otoczenia, strachu i prawie żadnego poczucia własnej wartości często aż do końca swojego życia.
Co jest w takich ludziach jak ta kobieta, i jak można temu zapobiegać jeśli jest sie choćby "nausznym" świadkiem czegoś takiego . To strasznie przykre, że ludzie są tak cholernie brudni wewnętrznie i jeszcze próbują ten swój wewnętrzny syf przelać na innych ( szczególnie na tych małych dopiero zaczynających budowanie własnej wizji świata ).
Tak mnie to rozwścieczyło, że krzyknęłam przez ścianę do tej prymitywnej kobiety parę wulgaryzmów i nagle wszystko ucichło. Jeśli jeszcze raz sie to zdarzy, po prostu tam pójdę. Zastanawiam sie co sie dzieje od środka z dziećmi traktowanymi w ten sposób, ... z jaką małą wiarą wkraczają później w dorosły świat, w ich głowie rośnie przekonanie braku zaufania do otoczenia, strachu i prawie żadnego poczucia własnej wartości często aż do końca swojego życia.
Co jest w takich ludziach jak ta kobieta, i jak można temu zapobiegać jeśli jest sie choćby "nausznym" świadkiem czegoś takiego . To strasznie przykre, że ludzie są tak cholernie brudni wewnętrznie i jeszcze próbują ten swój wewnętrzny syf przelać na innych ( szczególnie na tych małych dopiero zaczynających budowanie własnej wizji świata ).
Czy masz swojego guru ?
" Kocham ludzi, którzy dają rady na podstawie swoich doświadczeń. Nic tak nie pomaga w życiu, tak, jak wiarus, który wie, potrafi i któremu już się udało. Kiedyś przeczytałem doskonałą opowieść na ten temat:
(ze strony Zbyszka Ryżaka)
Facet przychodzi do doktora z migreną. Bóle głowy męczą go od dawna. Lekarz rozmawia z nim i okazuje się, że człowiek był leczony na wszystkie znane ludzkości sposoby. Bez żadnego efektu.
- Panie doktorze, niech pan coś poradzi, już nie mogę – mówi wymęczony pacjent.
- Wie pan co – odpowiada lekarz – też miewałem kiedyś migreny i rada jaką panu dam nie ma wiele wspólnego z tym, czego nauczyłem się na studiach medycznych. To rada z mojego własnego doświadczenia. Gdy mam migrenę, idę do domu, napuszczam ciepłej wody do wanny, zanurzam się i proszę moją żonę by przemyła mi czoło gorącą gąbką. Najgorętszą, jaką jestem w stanie znieść. To trochę pomaga. Potem wychodzę z wanny i nawet, gdy ból mnie zabija, zmuszam się do tego by się z nią kochać. Prawie zawsze ból głowy przechodzi. Niech pan tego spróbuje, wróci do mnie za sześć tygodni i opowie jak poszło.
Po sześciu tygodniach pacjent wraca z uśmiechem na twarzy. Panie doktorze! To naprawdę działa! Spróbowałem pana rady i rewelacja. Miałem migreny od 17 lat, i po raz pierwszy coś mi pomogło! To niesamowite. Dziękuję panu!
- Świetnie – mówi lekarz – bardzo się cieszę, że mogłem pomóc.
- Tak przy okazji, panie doktorze – dodaje pacjent – ma pana naprawdę ładny dom. "
(ze strony Zbyszka Ryżaka)
Wybierz swoją postawę
William James: „Największym odkryciem naszego pokolenia jest to, że istota ludzka może zmieniać swoje życie zmieniając swoją postawę”. Są rzeczy, na które często nie masz wpływu, ale na najważniejszą w twoim życiu rzecz zawsze masz wpływ. Opowieść, nieco apokryficzna.
Trzech przyjaciół wybierało się na wycieczkę. Pierwszy, pakując się powiedział:
- Mam nadzieję, że będzie ładna pogoda. Już tyle razy miałem pecha wyjeżdżając na urlop, że tym razem musi być dobrze.
Drugi mu odpowiedział:
- Myślisz negatywnie. Skup się na pozytywnych obrazach. Gdy jadę na urlop zawsze przywołuję do wyobraźni obrazy z dobrą pogodą. To się sprawdza. Zobaczysz i tym razem będzie dobrze!
Trzeci nic nie powiedział, tylko zajął się pakowaniem.
Gdy wieczorem przyjechali na miejsce, niebo było zachmurzone. Pierwszy z przyjaciół rozczarowany powiedział do siebie:
- Jak zwykle, gdy przyjeżdżam, od razu zaczyna się chmurzyć.
Drugi, popatrzył na niebo, znalazł na nim czysty skrawek i powiedział sobie:
- Wiedziałem, że będzie dobrze. Właśnie się przejaśnia.
Trzeci nie patrzył na niebo, bo był zajęty wynoszeniem walizek z samochodu.
Następnego dnia lało. Lało od samego rana i nic nie wskazywało na to by miało przestać. Nie było widać nawet kawałka gór. Rano wszyscy trzej zeszli na śniadanie.
Pierwszy z nich miał nastrój taki jak zwykle. Na przywitanie powiedział;
- Wiedziałem, że tak będzie.
Drugi był zły:
- To przez ciebie. To twój pesymizm ściągnął tą pogodę. A tak mi zależało!
Trzeci patrzył na nich zdziwiony. Był radosny i pełny energii.
- A ty, czego tak się cieszysz? zapytali go
Powiedział do nich z uśmiechem:
- Będziemy mieli wspaniałą wycieczkę!
- Wspaniałą?! W taki deszcz? Chyba żartujesz!
Uśmiechnął się jeszcze szerzej i powiedział:
- Tak bardzo zależy wam na pogodzie? Wyobraźcie sobie, że nie mam moc sprowadzania dobrej pogody. Jak chcecie, to zaraz sprawię, by na niebo wyszło piękne słońce. Ale mogę to zrobić pod jednym warunkiem – nie wolno wam wyjść z tego budynku.
- Bez sensu. Przecież nie chodzi o pogodę. Chodzi nam o spacer po górach.
- To proszę bardzo, będziecie mogli wyjść, ale nie będziecie się rozglądać wokół.
- Nie, nie chodzi o to by iść. Chcemy się rozglądać.
- Dobrze, będziecie się rozglądać, ale umówimy się, że nie wolno wam się cieszyć się tym, co widzicie.
- To jaki sens miałby ten spacer. Idziemy właśnie po to by się cieszyć tym, co wokół.
- Jeżeli tak, to co wam przeszkadza by robić to samo w deszczu? Oczywiście nie mam wpływu na pogodę. A nawet gdybym miał nie miałoby to znaczenia. Czy to ważne czy spacerujesz w deszczu czy w słońcu? Spacer w deszczu przynosi czasem więcej radości niż spacer w słońcu. Wszystko jest w tobie, a nie na niebie. Nie wiem czy mam wpływ na pogodę, ale wiem, że zawsze mogę wybrać swoją postawę.
Poszli na wędrówkę. Gdy byli na szczycie, wiatr rozpędził chmury. Czubki gór, jak wyspy wyłoniły się z mgły. Przez chwilę wszystko wyglądało jak pradawny ocen, od którego oddziela się ląd. Potem wiatr znowu przywiał chmury i mimo, że nie mogli podziwiać widoków, czuli je przez skórę, czuli się ich częścią.
Gdy wrócili jeden z nich powiedział:
- A mimo wszystko mieliśmy szczęście, udał nam się wyjazd!
- Szczęście mamy cały czas, odpowiedział trzeci, ale wycieczka się udała, bo tak była nasza decyzja.
Trzech przyjaciół wybierało się na wycieczkę. Pierwszy, pakując się powiedział:
- Mam nadzieję, że będzie ładna pogoda. Już tyle razy miałem pecha wyjeżdżając na urlop, że tym razem musi być dobrze.
Drugi mu odpowiedział:
- Myślisz negatywnie. Skup się na pozytywnych obrazach. Gdy jadę na urlop zawsze przywołuję do wyobraźni obrazy z dobrą pogodą. To się sprawdza. Zobaczysz i tym razem będzie dobrze!
Trzeci nic nie powiedział, tylko zajął się pakowaniem.
Gdy wieczorem przyjechali na miejsce, niebo było zachmurzone. Pierwszy z przyjaciół rozczarowany powiedział do siebie:
- Jak zwykle, gdy przyjeżdżam, od razu zaczyna się chmurzyć.
Drugi, popatrzył na niebo, znalazł na nim czysty skrawek i powiedział sobie:
- Wiedziałem, że będzie dobrze. Właśnie się przejaśnia.
Trzeci nie patrzył na niebo, bo był zajęty wynoszeniem walizek z samochodu.
Następnego dnia lało. Lało od samego rana i nic nie wskazywało na to by miało przestać. Nie było widać nawet kawałka gór. Rano wszyscy trzej zeszli na śniadanie.
Pierwszy z nich miał nastrój taki jak zwykle. Na przywitanie powiedział;
- Wiedziałem, że tak będzie.
Drugi był zły:
- To przez ciebie. To twój pesymizm ściągnął tą pogodę. A tak mi zależało!
Trzeci patrzył na nich zdziwiony. Był radosny i pełny energii.
- A ty, czego tak się cieszysz? zapytali go
Powiedział do nich z uśmiechem:
- Będziemy mieli wspaniałą wycieczkę!
- Wspaniałą?! W taki deszcz? Chyba żartujesz!
Uśmiechnął się jeszcze szerzej i powiedział:
- Tak bardzo zależy wam na pogodzie? Wyobraźcie sobie, że nie mam moc sprowadzania dobrej pogody. Jak chcecie, to zaraz sprawię, by na niebo wyszło piękne słońce. Ale mogę to zrobić pod jednym warunkiem – nie wolno wam wyjść z tego budynku.
- Bez sensu. Przecież nie chodzi o pogodę. Chodzi nam o spacer po górach.
- To proszę bardzo, będziecie mogli wyjść, ale nie będziecie się rozglądać wokół.
- Nie, nie chodzi o to by iść. Chcemy się rozglądać.
- Dobrze, będziecie się rozglądać, ale umówimy się, że nie wolno wam się cieszyć się tym, co widzicie.
- To jaki sens miałby ten spacer. Idziemy właśnie po to by się cieszyć tym, co wokół.
- Jeżeli tak, to co wam przeszkadza by robić to samo w deszczu? Oczywiście nie mam wpływu na pogodę. A nawet gdybym miał nie miałoby to znaczenia. Czy to ważne czy spacerujesz w deszczu czy w słońcu? Spacer w deszczu przynosi czasem więcej radości niż spacer w słońcu. Wszystko jest w tobie, a nie na niebie. Nie wiem czy mam wpływ na pogodę, ale wiem, że zawsze mogę wybrać swoją postawę.
Poszli na wędrówkę. Gdy byli na szczycie, wiatr rozpędził chmury. Czubki gór, jak wyspy wyłoniły się z mgły. Przez chwilę wszystko wyglądało jak pradawny ocen, od którego oddziela się ląd. Potem wiatr znowu przywiał chmury i mimo, że nie mogli podziwiać widoków, czuli je przez skórę, czuli się ich częścią.
Gdy wrócili jeden z nich powiedział:
- A mimo wszystko mieliśmy szczęście, udał nam się wyjazd!
- Szczęście mamy cały czas, odpowiedział trzeci, ale wycieczka się udała, bo tak była nasza decyzja.
22 sierpnia, 2010
17 sierpnia, 2010
abslisty ....
...z poprzedniego wcielenia ;>
Tymbciu najdroższa w liście zamieszczam też zdjecie z 1929, które na myśl przywodzi tyle wspomnień.To był rok przed tym jak to żeśmy pracowały w fabryce marmelady u Skoczylasa. Wtedy to jeszcze ukrywałam sie pod fałszywymi nazwiskami Irina Wsiewołodowna Zbereźnicka - Podberezka. Ależ to było zamieszanie! Pamietam jak w tym samym roku chodziłyśmy wraz z Witkacem i Sztajnsbergiem na Krzesanice albo też siedziliśmy godzinami na werandce u Staśka. Pamietam tamten powiew wolności, a zdjecie robił Witkac na którymś z tych opiumowych spotkań. Pamietasz ?
Tymbciu najdroższa w liście zamieszczam też zdjecie z 1929, które na myśl przywodzi tyle wspomnień.To był rok przed tym jak to żeśmy pracowały w fabryce marmelady u Skoczylasa. Wtedy to jeszcze ukrywałam sie pod fałszywymi nazwiskami Irina Wsiewołodowna Zbereźnicka - Podberezka. Ależ to było zamieszanie! Pamietam jak w tym samym roku chodziłyśmy wraz z Witkacem i Sztajnsbergiem na Krzesanice albo też siedziliśmy godzinami na werandce u Staśka. Pamietam tamten powiew wolności, a zdjecie robił Witkac na którymś z tych opiumowych spotkań. Pamietasz ?
16 sierpnia, 2010
Najdroższa Tymbciu przechodze w tym życiu moim jakiś kolejny etap. Czuje się jakoś lekko, czuje w końcu siłe od wewnątrz, przestałam w końcu szukać jej gdzieś na zewnątrz, przestałam opierać się o czyjeś plecy i chodzić tyłem ciągnąc za sobą garb na moim grzbiecie. Garb oczywiście powstały z przeszłości. Ta wiedza, która zdobywałam przez wiele miesięcy dojrzała we mnie jak wino. Słodkie wino Tymbciu, którym radośnie można się upijać. Tymbciu to nie tak, że wydaje mi się, że unosze się nad ziemia i że uznałam się za świetą cudownie oświeconą. O nie! Moje serce się gubi ale wciąż ma nadzieje na jakąś cudowną szaloną podróż, która będzie trwała do końca życia.
A na zdjeciu widoczek z okna, dzisejszego wieczora po burzy.Nic nie presadzone, kolory prawdziwe. Zadziwiające, nagła teleportacja do jakiejś bajki.
„Wcześniej czy później człowiek odkrywa, że jest ogrodnikiem swojej duszy,
przewodnikiem swojego życia. Odkrywa w sobie prawa rządzące myślami i coraz lepiej rozumie, jak potęga myśli i czynniki umysłowe wpływają na kształtowanie się jego charakteru, okoliczności i losu (…). O tym, że okoliczności wyrastają z myśli, wie każdy człowiek, który choćby przez krótki czas ćwiczył samokontrolę”.
A na zdjeciu widoczek z okna, dzisejszego wieczora po burzy.Nic nie presadzone, kolory prawdziwe. Zadziwiające, nagła teleportacja do jakiejś bajki.
„Wcześniej czy później człowiek odkrywa, że jest ogrodnikiem swojej duszy,
przewodnikiem swojego życia. Odkrywa w sobie prawa rządzące myślami i coraz lepiej rozumie, jak potęga myśli i czynniki umysłowe wpływają na kształtowanie się jego charakteru, okoliczności i losu (…). O tym, że okoliczności wyrastają z myśli, wie każdy człowiek, który choćby przez krótki czas ćwiczył samokontrolę”.
12 sierpnia, 2010
Czemu serce mówi co innego, a rozum idzie w zupełnie inna strone? Rozum potrzebuje ukojenia, czegoś stabilnego, prostego rozwiązania, ciszy, spokoju, a serce chce iść tam gdzie pragnie ale akurat tam nie ma tego wszystkiego czego potrzebuje rozum. I jeśli tylko serce i rozum mijają sie, wchodzą na dwie przeciwne drogi to łzy cisną sie do oczu, a serce boli. I gdzie kolwiek sie nie rusze, wszystko mi mówi, że to serce podpowiada co jest dla nas najbardziej właściwe. Pogubiłam sie w tej drodze. Moje serce i rozum potrzebują ogromnej wolności i ciszy żeby odnaleźć sie na tych drogach, kto wie czy drogi w końcu sie nie spotkają.
04 sierpnia, 2010
31 lipca, 2010
Korzystanie z talentu dla zaspokojenia potrzeb tworzy nieograniczone bogactwo i obfitość.
Gdybyś potrafił od samego początku wychować w tym przekonaniu dzieci, zobaczyłbyś, jaki wpływ miałoby to na ich życie. W istocie postepowałem tak z własnymi dziećmi.
Wielokrotnie powtarzałem im, że jest powód, dla którego są tutaj, i że muszą odkryć co to za powód. Słyszały to, odkąd każde z nich skończyło cztery lata. Nauczyłem je również medytować, kiedy mniej wiecej w tym samym wieku, i powiedziałem im: „ Chce, abyście się nigdy, przenigdy nie martwiły, z czego będziecie żyć. Jeśli nie potraficie zarobić na siebie, kiedy dorośniecie, ja zapewnie wam utrzymanie. Niech wiec was to nie trapi. Nie pragne, abyście koncentrowały się na osiąganiu dobrych wyników w szkole. Nie chce, abyście dostawały najlepsze stopnie czy chodziły do najlepszych szkół. Życze sobie jedynie, abyście pytały siebie, jak najlepiej możecie służyć ludziom i jakie są wasze wyjątkowe talenty. Macie bowiem niepowtarzalne uzdolnienia, których nie ma nikt inny”
W rezultacie dzieci ukończyły najlepsze szkoły średnie, dostawały najlepsze oceny, a nawet w colleg’u wyróżniają się tym, że są finansowo niezależne, dzieje się tak ponieważ skupiają się na tym co mają światu do dania.
Deepak Chopra
Gdybyś potrafił od samego początku wychować w tym przekonaniu dzieci, zobaczyłbyś, jaki wpływ miałoby to na ich życie. W istocie postepowałem tak z własnymi dziećmi.
Wielokrotnie powtarzałem im, że jest powód, dla którego są tutaj, i że muszą odkryć co to za powód. Słyszały to, odkąd każde z nich skończyło cztery lata. Nauczyłem je również medytować, kiedy mniej wiecej w tym samym wieku, i powiedziałem im: „ Chce, abyście się nigdy, przenigdy nie martwiły, z czego będziecie żyć. Jeśli nie potraficie zarobić na siebie, kiedy dorośniecie, ja zapewnie wam utrzymanie. Niech wiec was to nie trapi. Nie pragne, abyście koncentrowały się na osiąganiu dobrych wyników w szkole. Nie chce, abyście dostawały najlepsze stopnie czy chodziły do najlepszych szkół. Życze sobie jedynie, abyście pytały siebie, jak najlepiej możecie służyć ludziom i jakie są wasze wyjątkowe talenty. Macie bowiem niepowtarzalne uzdolnienia, których nie ma nikt inny”
W rezultacie dzieci ukończyły najlepsze szkoły średnie, dostawały najlepsze oceny, a nawet w colleg’u wyróżniają się tym, że są finansowo niezależne, dzieje się tak ponieważ skupiają się na tym co mają światu do dania.
Deepak Chopra
30 lipca, 2010
Uwielbiam zapisywać fragmenty z książek, które powodują we mnie moment olśnienia mam tego dużo wszedzie, w notatnikach, kalendarzach, telefonie, komputerze, a teraz umieszcze je i na blogu. Może i komuś zabłyśnie.
Don Juan mówi do Carlosa Castanedy : „większość naszej energii pochłania podtrzymywanie wysokiego mniemania o sobie...Gdybyśmy potrafili utracić odrobine swojej ważności, zaszłyby dwa niezwykłe wydarzenia. Po pierwsze uwolnilibyśmy energie wkładaną w utrzymywanie złudnego wizerunku własnej wielkości; i po drugie, dostarczylibyśmy dość energii ...by na mgnienie dojrzeć rzeczywistą wielkość wszechświata „ Sztuka śnienia
Don Juan mówi do Carlosa Castanedy : „większość naszej energii pochłania podtrzymywanie wysokiego mniemania o sobie...Gdybyśmy potrafili utracić odrobine swojej ważności, zaszłyby dwa niezwykłe wydarzenia. Po pierwsze uwolnilibyśmy energie wkładaną w utrzymywanie złudnego wizerunku własnej wielkości; i po drugie, dostarczylibyśmy dość energii ...by na mgnienie dojrzeć rzeczywistą wielkość wszechświata „ Sztuka śnienia
29 lipca, 2010
„Nie musisz opuszczać pokoju. Siedź przy stole i słuchaj. Nie musisz nawet słuchać, po prostu czekaj. Nie musisz nawet czekać, naucz się tylko wyciszenia, spokoju i samotności. Świat dobrowolnie ofiaruje się tobie, abyś go odsłonił. Nie ma wyboru, potoczy się w ekstazie do twych stóp „ Franz Kafka (w sam raz na ten moment)
26 lipca, 2010
20 lipca, 2010
10 lipca, 2010
07 lipca, 2010
06 lipca, 2010
"Ludzie uważają, że bratnia dusza oznacza idealne dopasowanie, i tego właśnie wszyscy pragną. Tak naprawdę bratnia dusza to lustro, osoba, która pokazuje ci wszystko, co jest w tobie zdławione, osoba, która zwraca twoją uwagę na samą siebie, żebyś mogła odmienić własne życie. Prawdziwe bratnie dusze to prawdopodobnie najważniejsze osoby, z jakimi mamy do czynienia, bo to one obalają mury, którymi się otaczamy i powodują, że możemy się ocknąć. Ale zostać z bratnią duszą na stałe ? Nie. To byłoby zbyt bolesne. Bratnie dusze pojawiają się w naszym życiu, żeby odsłonić przed nami kolejną warstwę nas samych, po czym odchodzą."
05 lipca, 2010
04 lipca, 2010
Wczorajsza prywatka studencka była wspaniała, co prawda byłam zmeczona po tylu egzaminach i skończonej sesji momentami nieobecna duchem. Tak czy inaczej było magicznie. Chetnie bym to powtórzyła jeszcze kiedyś tylko z troche wiekszą obecnością umysłu i ducha. Dziś czuje w żyłach wino zamiast krwi, co nadal uzupełniam dziś kolejnymi lampkami wina, potrzebny mi był taki relaks. Teraz leże w hamaku... z winem (hi hi, że ja jeszcze mogę pić...), głową jestem troche tu na miejscu, troche w górach, i częścią nad morzem.
03 lipca, 2010
Dziś ksiezyc uśmiecha sie nad miastem. Znów obserwuje go dachu. Słucham Gipsy Kings... widze jak ksieżyc zamyśla sie przy tej muzyce, i lekko kiwa w jej rytm.
W tym samej chwili nad morzem ksieżyc odbija w wodzie swoje światło, które tworzy droge po której można by wyruszyć gdzieś zupełnie wolnym od wszystkiego.
W tym samej chwili nad morzem ksieżyc odbija w wodzie swoje światło, które tworzy droge po której można by wyruszyć gdzieś zupełnie wolnym od wszystkiego.
02 lipca, 2010
30 czerwca, 2010
Z wykładu mojego genialnego wykładowcy, Socjalizacja pierwotna. No bardzo mi sie to spodobało :
"(...)Począwszy bowiem od pierwszych godzin życia kultura dosyć brutalnie tłumi naturalne potrzeby i odruchy dziecka zastępując je regułami kulturowymi...
Kiedy więc dziecko zaczyna używać swojego z natury silnego głosu, kultura knebluje go piersią, butelką lub smoczkiem, a gdy to nie pomaga faszeruje uspokajającą herbatką (kiedyś nawet dodatkiem alkoholu do mleka) lub wielogodzinnym potrząsaniem (zwanym noszeniem na rękach).
"(...)Począwszy bowiem od pierwszych godzin życia kultura dosyć brutalnie tłumi naturalne potrzeby i odruchy dziecka zastępując je regułami kulturowymi...
Kiedy więc dziecko zaczyna używać swojego z natury silnego głosu, kultura knebluje go piersią, butelką lub smoczkiem, a gdy to nie pomaga faszeruje uspokajającą herbatką (kiedyś nawet dodatkiem alkoholu do mleka) lub wielogodzinnym potrząsaniem (zwanym noszeniem na rękach).
26 czerwca, 2010
Dopiero teraz uczę się, że moje uczucia, odczucia są ważne. Przez całe życie wydawało mi się że swoje uczucia mogę schować do szafy i zamknąć na kluczyk. Wydawały mi się błahe czasem beznadziejnie głupie, bledsze od uczuć innych, nie warte pokazywania, a tym bardziej mówienia o nich. Okazuje się jednak, że chyba mogę zakochać się tak jak inni, mogę cierpieć tak jak inni, mogę przeżywać samotność jak inni, mogę zrobić coś niewłaściwego jak inni, mogę zrobić coś fajnie jak...
Ach...wiadomo, że nie wiem jak czują i n n i ale mogę tak samo jak „oni” przyznawać się do tych uczuć. Dla moich zawstydzonych swoją „szarością” uczuć zbudowałam już dużą szafę, na dole siedzi jakieś potargane Zakochanie, które nie chciało się do siebie przyznać, bo za głupie, bo po co, bo może nie do odpowiedniego człowieka i czy w ogóle warto z kimś na ten temat rozmawiać..., dalej... w rogu siedzi Strach obok przywiązany do niego Dyskomfort...biedaki mają takie wielkie oczy i zaklajstrowane usta czymś na wzór taśmy klejącej- wyglądają jakby się urwali z jakiegoś napadu na bank. Gdzieś tam pomiędzy nimi siedzi wielka Chęć Pogadania Z Kimś – ale cóż to za potrzeba błaha, bez sensu...i po co to w ogóle zaczynać rozmowę jak i tak wiadomo jak to się skończy. Jeszcze gdzieś tam w kąciku siedzi dosyć grubaśna Samotność, uśmiechnięta ale ten uśmiech jakiś taki jest hollywoodzki – na pokaz, też nic nie chcę powiedzieć o sobie,... że już czasem ma siebie dość.
Otóż teraz te wszystkie bidaki czas „pozałatwiać” z szacunkiem i nauczyć się, że moje uczucia są tak samo ważne jak innych. A i jeszcze przestać się bać i odczuwać dyskomfort i zejść w końcu na dół... zrobić porządek w szafie.
Ach...wiadomo, że nie wiem jak czują i n n i ale mogę tak samo jak „oni” przyznawać się do tych uczuć. Dla moich zawstydzonych swoją „szarością” uczuć zbudowałam już dużą szafę, na dole siedzi jakieś potargane Zakochanie, które nie chciało się do siebie przyznać, bo za głupie, bo po co, bo może nie do odpowiedniego człowieka i czy w ogóle warto z kimś na ten temat rozmawiać..., dalej... w rogu siedzi Strach obok przywiązany do niego Dyskomfort...biedaki mają takie wielkie oczy i zaklajstrowane usta czymś na wzór taśmy klejącej- wyglądają jakby się urwali z jakiegoś napadu na bank. Gdzieś tam pomiędzy nimi siedzi wielka Chęć Pogadania Z Kimś – ale cóż to za potrzeba błaha, bez sensu...i po co to w ogóle zaczynać rozmowę jak i tak wiadomo jak to się skończy. Jeszcze gdzieś tam w kąciku siedzi dosyć grubaśna Samotność, uśmiechnięta ale ten uśmiech jakiś taki jest hollywoodzki – na pokaz, też nic nie chcę powiedzieć o sobie,... że już czasem ma siebie dość.
Otóż teraz te wszystkie bidaki czas „pozałatwiać” z szacunkiem i nauczyć się, że moje uczucia są tak samo ważne jak innych. A i jeszcze przestać się bać i odczuwać dyskomfort i zejść w końcu na dół... zrobić porządek w szafie.
19 czerwca, 2010
Kryzys
Muzyka, która może opowiedzieć o moim dzisiejszym dniu.
i coś co znalazłam gdzieś w gąszczu moich komputerowych notatek :
"Jeśli nie potrafisz znaleźć przyjemności w spokoju tej właśnie chwili, gdy siedzisz wtedy i przyszłość przepłynie obok ciebie jak rzeka, której biegu nie jesteś w stanie powstrzymać nie będziesz zdolny do przeżywania jej, gdy stanie się teraźniejszością. Radość i spokój są możliwe właśnie w tej godzinie, kiedy siedzisz. Jeśli nie możesz znaleźć ich tutaj, to nie znajdziesz ich nigdzie. Nie biegnij za myślami jak cień za swym źródłem. Nie goń myśli. Znajdź radość i spokój właśnie w tej chwili – Teraz."
i coś co znalazłam gdzieś w gąszczu moich komputerowych notatek :
"Jeśli nie potrafisz znaleźć przyjemności w spokoju tej właśnie chwili, gdy siedzisz wtedy i przyszłość przepłynie obok ciebie jak rzeka, której biegu nie jesteś w stanie powstrzymać nie będziesz zdolny do przeżywania jej, gdy stanie się teraźniejszością. Radość i spokój są możliwe właśnie w tej godzinie, kiedy siedzisz. Jeśli nie możesz znaleźć ich tutaj, to nie znajdziesz ich nigdzie. Nie biegnij za myślami jak cień za swym źródłem. Nie goń myśli. Znajdź radość i spokój właśnie w tej chwili – Teraz."
17 czerwca, 2010
Jestem zanurzona po końcówki w swoim świecie. Gdyby mnie teraz dotknąć można by się poparzyć. Uwielbiam ten stan. Może kiedyś będzie ktoś na tym świecie z kim tym stanem będę mogła się podzielić i będziemy ten świat odczuwać podobnie. Moja świątynia spokoju wypełniona jest po dach inspiracją, która, aż wrze. Obracam się w powietrzu wbrew jakimkolwiek zasadą grawitacji. Ciepłe światło, cicha muzyka, kolor pomarańczowy, kolor czerwony, spokój, inspirujące myśli, marzenia.
15 czerwca, 2010
...tak jak mówiłam, zabrałam się za robotę żeby nie zwariować od nadmiaru myśli, wysprzątałam całą moją świątynie spokoju ;) poddasze, w każdym kącie jak magiczną różdżką dodałam nowej energii, ścierając stare energie i myśli, które gdzieś osiadły na półkach. Moje miejsce jakby odetchnęło, zrobiło takie szeleszczące : uffff... Teraz zapaliłam w kąciku dookoła fotela na którym odpoczywam świeczki i słucham muzyki wyobrażając sobie, że na fotelu na przeciwko..., jest cudownie.
14 czerwca, 2010
...Odpowiedź przyszłaby szybko gdybym mogła stanąć gdzieś przed szeroką rozpostartą przestrzenią. Póki co nie mogę się dziś ruszyć z jednego miejsca, zupełnie nic nie robiąc leże od kilku godzin w hamaku i zastanawiam się gdzie podąża moje serce, może to jeszcze skutki wczorajszego wina i kolejnej zarwanej nocy. I powtarzam jak mantre : daj mi jakiś znak, daj mi jakiś znak... powiedz czy to mi potrzebne ? daj mi jakiś znak. Odczuwam niewypowiedziany zachwyt nad samotnością z jednoczesną ogromną tęsknotą za ... brakiem samotności
O! I tu nagle przyszła do mnie prosta i odkrywcza myśl : czas zabrać się za robotę :) czas podzielić się swoim światem z innymi :) ... Krajobrazy mijają, a myśli swobodnie płyną :)
O! I tu nagle przyszła do mnie prosta i odkrywcza myśl : czas zabrać się za robotę :) czas podzielić się swoim światem z innymi :) ... Krajobrazy mijają, a myśli swobodnie płyną :)
Duszą na południu, prawą częścią głowy w pociągach, autobusach, na szerokich przestrzeniach, pod drzewem, pijana, tańcząca, tworząca fantastyczne wizualizacje. Lewą półkulą tutaj na miejscu, nie pozbawiająca się szalonych marzeń, lekko lewitująca nad ziemią jednocześnie ogarniająca bliższe i dalsze okolice swojego umysłu.
11 czerwca, 2010
:) :)
Zauważyłem, że uśmiechasz się do mnie,
Tak powinno być,
Tak jak liść pasuje do drzewa, tak wspaniale.
Och, przez ten cały piękny czas, który spędziliśmy razem
śpiewałem piosenki o miłości, zadowolony
Zawsze uśmiechnięty, nigdy smutny, tak wspaniale.
Kiedy będziemy chodzić po polnych dróżkach,
Będę śpiewał piosenkę, a ty będziesz słuchać jak wołam twoje imię,
Jak wiatr szeleści w drzewach,
Opowiadając Matce - Naturze o tobie i o mnie.
Więc czy słońce świeci jasno,
Czy też nasza droga prowadzi przez najciemniejszą noc
Jest ona na pewno właściwa.
Och, ale czy twoja miłość będzie na tyle silna
Skoro tyle miłości przemija?
Czy nasza miłość będzie trwać nieustannie, nieustannie, nieustannie?
Kiedy będziemy spacerować polną drogą,
Będę śpiewał piosenkę, a ty będziesz słuchać jak wołam twoje imię,
Jak wiatr szeleści w drzewach,
Opowiadając Matce - Naturze o tobie i o mnie.
Moja, moja mała chodź, to nie jest daleko,
Powiedz swoim przyjaciołom na całym świecie,
Że nie ma lepszego kompana od niebieskookiego kosa.
Chodź, powiem ci,
Co tracisz, tracisz, za murami z cegieł,
Jednej rzeczy jestem pewien,
Czystej przyjaźni,
Aniołowie śpiewają koło moich drzwi tak wspaniale.
Tak i jedną rzecz muszę zrobić
Spędzić moje życie z tobą,
Jesteś najwspanialszym psem, jakiego znałem, tak wspaniałym
Kiedy będziesz stara i zmętnieją ci oczy,
Nic nas nie poróżni,
Nadal będziemy spacerować polnymi drogami,
Będę śpiewać te same stare piosenki,
A ty będziesz słuchać jak wymawiam twe imię.
Stowarzyszenie na rzecz osób z upośledzeniem umysłowym.
Niesamowita podróż z najbardziej naturalnymi ludźmi jakich Bóg stworzył. Podróż magiczna przez świat najprawdziwszej miłości, wdzięczności i ciepła.
To jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie przeżyłam.
Choć momentami nie było łatwo, nasze szaleństwa ( moje i Moniki) były źle widziane przez kadrę ośrodka. Szybko jednak otrząsnęłyśmy się z przypadkowo usłyszanych obelg bo ta szczypta radości, szaleństwa i własnej inwencji, którą dałyśmy tym ludziom jest najważniejsza : )
Dawno nie wymieniłam tylu uścisków, całusów, głasków...ciepłej miłości.
Myślę, że tam tak naprawdę można nauczyć się życia, problemy po prostu znikają, wstaje rano z łóżka, uśmiecham się sama do siebie i mówię : właśnie się zaczął piękny dzień !










07 czerwca, 2010
02 czerwca, 2010
Złapałam dziś w aparat w komórce trochę górskiego, wiosennego słońca na wieczornym spacerze... byłam też na mojej ulubionej łące, poczułam wolność, którą uwielbiam, nogi mi podskakiwały same, biegłam szaleńczo w kierunku złotego słońca i śpiewałam głośno :). Jest cuuudownie... :)
Już parę godzin tutaj pozwoliło mi się zupełnie uspokoić, zrelaksować i od serca uśmiechnąć, odleciały gdzieś daleko jakieś próby ataków informacyjnych na mnie i inne probleme. Wszystko co miało by działać na mnie źle zniknęło, została tylko wolność i ogromny SPOKÓJ... no i jeszcze jedno przyjemne uczucie...ale to zostawię dla siebie... :)
31 maja, 2010
These mist covered mountains
Are a home now for me
But my home is the lowlands
And always will be
Some day you'll return to
Your valleys and your farms
And you'll no longer burn
To be brothers in arm
Through these fields of destruction
Baptism of fire
I've witnessed your suffering
As the battles raged higher
And though they did hurt me so bad
In the fear and alarm
You did not desert me
My brothers in arms
There's so many different worlds
So many different suns
And we have just one world
But we live in different ones
Now the sun's gone to hell
And the moon's riding high
Let me bid you farewell
Every man has to die
But it's written in the starlight
And every line on your palm
We're fools to make war
On our brothers in arms
26 maja, 2010
Wróciłam właśnie ze stowarzyszenia osób niepełnosprawnych, gdzie będę odbywać praktyki.
Do ośrodka weszłyśmy z koszem ciastek, którymi częstowałam wszystkich, jednocześnie się witając i przedstawiając. Ludzie podchodzili do mnie i po prostu się przytulali, niektórzy łapali mnie za rękę i oprowadzali po ośrodku. Agnieszka na wózku przy której przysiadłam trzymała mnie za rękę, założyła mi na szyje swój telefon komórkowy i poprosiła, żebym przypilnowała go w czasie jej ćwiczeń co da nam gwarancje, że zobaczymy się jeszcze. Usiadłam na kanapie obok Renatki - dziewczynki z zespołem downa, słyszałam wcześniej, że robi piękne serwetki więc zaczęłam z nią o nich rozmawiać, nagle Renata wstała i poszła na górę, przyszła z powrotem po jakiejś chwili z serwetkami- są piękne powiedziałam, masz duży talent, na co Renata wręczyła mi jedna z nich mówiąc...- Proszę to dla Ciebie. Poleciały mi łzy. Zdjęłam swoją bransoletkę i wręczyłam ją Renatce, zakładając jej na rękę. Bardzo jej się spodobała.
Byłam tam krótko ale
te wszystkie drobne problemy nad którymi tak ostatnio rozmyślam po prostu zniknęły.
Mam nadzieje, że będąc tam teraz częściej będę potrafiła podzielić się z nimi najlepszym co posiadam.
Do ośrodka weszłyśmy z koszem ciastek, którymi częstowałam wszystkich, jednocześnie się witając i przedstawiając. Ludzie podchodzili do mnie i po prostu się przytulali, niektórzy łapali mnie za rękę i oprowadzali po ośrodku. Agnieszka na wózku przy której przysiadłam trzymała mnie za rękę, założyła mi na szyje swój telefon komórkowy i poprosiła, żebym przypilnowała go w czasie jej ćwiczeń co da nam gwarancje, że zobaczymy się jeszcze. Usiadłam na kanapie obok Renatki - dziewczynki z zespołem downa, słyszałam wcześniej, że robi piękne serwetki więc zaczęłam z nią o nich rozmawiać, nagle Renata wstała i poszła na górę, przyszła z powrotem po jakiejś chwili z serwetkami- są piękne powiedziałam, masz duży talent, na co Renata wręczyła mi jedna z nich mówiąc...- Proszę to dla Ciebie. Poleciały mi łzy. Zdjęłam swoją bransoletkę i wręczyłam ją Renatce, zakładając jej na rękę. Bardzo jej się spodobała.
Byłam tam krótko ale
te wszystkie drobne problemy nad którymi tak ostatnio rozmyślam po prostu zniknęły.
Mam nadzieje, że będąc tam teraz częściej będę potrafiła podzielić się z nimi najlepszym co posiadam.
25 maja, 2010
Jak ja tęsknie za tamtym spokojem i wolnością.
Wiem, że spokój i wolność nosze w sobie ale tam czuje się bliżej ze sobą czyli ze swoim spokojem i wolnością.
Teraz marze żeby usiąść na mojej górskiej polanie, scalić się z naturą, zadać pytanie i dostać odpowiedź. Dlatego tak bardzo marze o domu na wsi, zawsze kiedy jest mi ciężko przenoszę się tam myślami i osiągam spokój, w tym marzeniu dziele się wszystkim z tym KIMŚ, z kim już tak bardzo chce się dzielić w rzeczywistości.
Tak kochać nie wiedząc jak, ani kiedy, ani dlaczego,
kochać po prostu, bez wątpliwości, ani dumy:
tak kochać , nie umiejąc kochać inaczej.
kochać po prostu, bez wątpliwości, ani dumy:
tak kochać , nie umiejąc kochać inaczej.
24 maja, 2010
Byłam dziś na wspaniałych warsztatach, najpierw na mojej uczelni na wykładzie " Jak rozwijać swoją inteligencje " gdzie okazało się, że jestem wzrokowcem, dotykowcem, przejawiam duże zdoloności intrapersonalne, moja prawa półkula prawa jest zdecydowanie dominującą co mnie ogromnie ucieszyło, byłam również prawym koniem w powozie, który znakomicie reagował na komendy. Następny warsztat odbył się w domu dziecka, większość grupy tworzyły dzieci z tego domu w wieku od 8 do 15. Byłam tam niedługo ale zastanawiałam się dlaczego właśnie to te dzieci, dlaczego jakiekolwiek dzieci mają cierpieć.Może ten warsztat pozwolił im się oderwać od codziennych zmagań z tęsknotą za ciepłem, miłością. Trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej, może kiedyś do tego wrócę,..kiedyś tam wrócę.
22 maja, 2010
18 maja, 2010
Mam listę filmów, które mocną mną poruszyły, wniosły jakiś pierwiastek do mojego życia, filmy, które oglądam po kilka razy. Na tej liście między innymi znajduje się niedawno obejrzany „ I’m Sam”.
Dziś jednak obejrzałam film, który poruszył mną chyba jak żaden inny: "Patch Adams". Nie będę opowiadać o czym jest historia,(zresztą oparta na faktach). Jeśli ktoś nie widział, chciałabym polecić. Jestem świeżo po filmie, pod OGROMNYM wrażeniem, to film, który już teraz wniósł dużo do mojego życia, to film, który tego wieczoru po prostu miał mi się przydarzyć.
Dziś jednak obejrzałam film, który poruszył mną chyba jak żaden inny: "Patch Adams". Nie będę opowiadać o czym jest historia,(zresztą oparta na faktach). Jeśli ktoś nie widział, chciałabym polecić. Jestem świeżo po filmie, pod OGROMNYM wrażeniem, to film, który już teraz wniósł dużo do mojego życia, to film, który tego wieczoru po prostu miał mi się przydarzyć.
17 maja, 2010
14 maja, 2010
Podróż. Właśnie jadę na drugi koniec Polski i zastanawiam się jak to jest, że w podróży doznaje olśnień. Wpadają mi do głowy zaskakujące pomysły, mam wenę taką, jaką uwielbiam. Chyba już wiem o co chodzi...Mój umysł ma to co lubi - szerokie pole przestrzeni, które nieustannie się zmienia co daje świeżość. Śpiesząc się w przetwarzaniu migających obrazów nie śpieszy się (umysłowi) jednocześnie nigdzie. Nie czuje na sobie nacisku wewnętrznego ciągłego-czegoś- robienia i planowania czy ziści się coś po mojej myśli ? Po prostu krajobrazy mijają, a myśli swobodnie płyną.
Może to jest właśnie to odpuszczenie? ... ojj...teraz już wiem, że tak...
Będąc już na miejscu siadam prawie codziennie późnym popołudniem pod moim ulubionym drzewem. Dostaję tam odpowiedzi, na wszystkie chodzące za mną pytania, chyba nie ma słowa na to jak się tam czuje i jakich sił mi to dodaje... Może te które już kiedyś tu napisałam :
"Głos wielkiego ducha jest słyszany w świergotaniu
ptaków, szumie wód, słodkim oddechu kwiatów. Im bardziej przybywa mi lat tym bliższa staje się indiańska miłość do ziemi. Ziemia koi, wzmacnia, oczyszcza i uzdrawia. Dlatego ja, stara Indianka wciąż siadam na ziemi. Dla mnie siedzenie lub leżenie na niej umożliwia jaśniejsze widzenie tajemnic życia, głębsze myślenie i odczuwanie."
Ta podróż dała mi odpowiedź na pytanie, które zadałam sobie jakiś czas temu i oddałam wolne w ręcę wszechświata. Jakie to fajne, że każdy może mieć swoją wolność... :)
(zdjęcia z komóry z pod samiućkich tater)
Może to jest właśnie to odpuszczenie? ... ojj...teraz już wiem, że tak...
Będąc już na miejscu siadam prawie codziennie późnym popołudniem pod moim ulubionym drzewem. Dostaję tam odpowiedzi, na wszystkie chodzące za mną pytania, chyba nie ma słowa na to jak się tam czuje i jakich sił mi to dodaje... Może te które już kiedyś tu napisałam :
"Głos wielkiego ducha jest słyszany w świergotaniu
ptaków, szumie wód, słodkim oddechu kwiatów. Im bardziej przybywa mi lat tym bliższa staje się indiańska miłość do ziemi. Ziemia koi, wzmacnia, oczyszcza i uzdrawia. Dlatego ja, stara Indianka wciąż siadam na ziemi. Dla mnie siedzenie lub leżenie na niej umożliwia jaśniejsze widzenie tajemnic życia, głębsze myślenie i odczuwanie."
Ta podróż dała mi odpowiedź na pytanie, które zadałam sobie jakiś czas temu i oddałam wolne w ręcę wszechświata. Jakie to fajne, że każdy może mieć swoją wolność... :)
(zdjęcia z komóry z pod samiućkich tater)
26 kwietnia, 2010
Miałam parę ciężkich dni, czułam, że ja oraz wszystko dookoła jest zupełnie do niczego. Tak bywa jednak nie walczyłam ze sobą, przeżyłam i znów wypłynęłam na powierzchnie z uśmiechem :) . Nagłe pstryk! przywróciło mi uśmiech i rozświetliło mnie od środka. Janis śpiewa cichutko swoje ballady, a ja kołysze się przy niej sprzątając moje poddasze z uśmiechem. Państwo czujecie jak deszczem wiosennym pachnie ? mmmmm.....
22 kwietnia, 2010
Gdy nadchodzi noc a gwiazdy na niebie
Kulisz się na lodowatej ziemii
Rano budzisz się w obcym ubraniu
I dookola nie ma nikogo
Zadajesz sobie pytanie, kto troszczy się o ciebie
Kto jest twoim przyjacielem, kto mógłby nim być
Ciężko to przyznać
Nienawidzę tego, ale to pewnie ja
Gdy w żołądku pustka i głód jest tak silny
Ty jesteś zbyt dumny by prosić i za głupi by kraść
Przemierzasz ulice szukając swego jedynego przyjaciela
Ale nie znajdujesz nikogo
Zadajesz, kto mógłby nim być
Samotny głos wewnątrz Ciebie...
Nienawidzę tego mówić
Nienawidzę tego, ale to pewnie ja
Nie jesteś najłatwiejszą osobą jaką znam
I nam obojgu trudno okazywać uczucia
Niektórzy mówią, że powinieneś iść swoją drogą
Sprawiasz że płaczę
Jeśli jest ktoś, choćby jedna osoba
Która oddałaby za Ciebie życie
Ciężko to przyznać
Ciężko to przyznać, ale to pewnie ja
Kiedy świat oszalał i nic nie ma sensu
Tylko jeden głos w Twojej obronie
Sędziowie już wyszli a Ty patrzysz po sali
Szukając choć jednego przyjaciela
Jeśli jest ktoś, choćby jedna osoba
Która oddałaby za Ciebie życie
Ciężko to przyznać
Ciężko to przyznać, ale to pewnie ja
17 kwietnia, 2010
14 kwietnia, 2010
Nie potrafię zrozumieć.
To co się stało jest dla mnie ogromną tragedią, gdy tylko o tym usłyszałam ugięły się pode mną nogi i trudno mi było złapać powietrze. To wszystko jest trochę po za moją percepcją, trudno mi przyswoić i uznać za ostateczną prawdę.
Po tej tragedii przyglądam się ludziom (chociażby w sklepie), patrzę też co piszą na popularnym FB ...i momentami po prostu nie wierzę. Tych zachowań nie potrafię zrozumieć typu : „ co to za obłudnicy udają, że jest im przykro, Polacy robią to na pokaz”, „ a kto to znowu był żeby teraz robić taką żałobę” „ ...no, to jest okazja do wypicia, haha”, „a o co tyle zamieszania” i gorsze...których nawet nie chcę tu umieszczać. Może nawet nie warto było te teksty tu przepisywać ale jednak tak mną to poruszyło, że trudno mi było milczeć. Może ludzie, którzy nie potrafią się do tego odnieść z jakiś powodów powinni zwyczajnie milczeć ?
Od zawszę interesowało mnie zgłębianie tajemnic ludzkiego zachowania, a od niedawna zabrałam się za to bardziej poważnie, trudno jednak mi tłumaczyć tego typu zachowania.
Zastanawiam się czy to strach ludźmi powoduje, a może zupełne zmiękczenie umysłu, a może mają kwadratowe serca ze stali, może niewiele czują ? Jeśli już nie sprawy odczuwania to chociaż odrobina kultury osobistej powinno ich od takich słów powstrzymać. Nie umiem odpowiedzieć dlaczego...
Cieszę się z jednego w takiej sytuacji, że zobaczyłam kto jest prawdziwie wrażliwy, wartościowy i dojrzały.
10 kwietnia, 2010
Po tym co się dziś stało nachodzą mnie osobiste refleksje. Każde odejście zawsze jest tak niespodziewane nawet jeśli jesteśmy do niego przygotowani. „Będzie na to czas” – mamy złudne poczucie nieśmiertelności.
Budzą się we mnie takie silne odczucia, że tak często żyjemy dość obojętnie wobec siebie.
Coraz częściej nienormalne staje się normalnym, żyjemy szybciej, mniej dokładnie i krótszymi zdaniami. Mnie osobiście często brakuje odwagi , czasem nawet do wypowiedzenia dwóch prostych słów.
Świadomość kruchości naszego życia zbliża nas do siebie ?
08 kwietnia, 2010
07 kwietnia, 2010
"Dopóki człowiek nie podejmie zobowiązania, wciąż jest miejsce na wahania, wciąż istnieje szansa wycofania się i stale brakuje skuteczności. We wszystkich aktach inicjatywy (i tworzenia) ma zastosowanie jedna podstawowa prawda,której nieznajomość zabija mnóstwo pomysłów i najwspanialszych planów: z chwilą gdy człowiek podejmie zobowiązanie, wtedy i Opatrzność rusza do dzieła. Zaczynają się dziać najróżniejsze rzeczy, które w przeciwnym wypadku nigdy by się nie zdarzyły. Moment decyzji zapoczątkowuje cały łańcuch sprzyjających zdarzeń - najrozmaitsze nieprzewidziane wypadki, niespodziewane spotkania i pomoc materialna, o jakich nikt nie mógł nawet śnić. Nauczyłem się głębokiego respektu dla jednego z powiedzeń Goethego: Jeśli jest coś, co możesz zrobić, albo ci się śni, że możesz, zacznij to robić. W śmiałości tkwi geniusz, potęga i magia."
- W. H. Murray, Wyprawa na Mount Everest, 1951
- W. H. Murray, Wyprawa na Mount Everest, 1951
06 kwietnia, 2010
Znów jestem w ukochanych górach. Oj jak tu wszystko budzi się po zimie..., uwielbiam tutejszą wiosnę. Zawsze kiedy jeżdżę po tych górskich serpentynach i patrzę na te cudownie wymyślone, rozgrzane słońcem góry mam pewność, że moje największe marzenia już zaczęły się spełniać.
Jadę i śmieję się sama do siebie jak wariatka bo to wszystko mnie szalenie zachwyca, a nawet wzrusza.
Mhhh.... te łąki zasiane dziko krokusami...mhhh...te promienie, zapachy...
W powietrzu czuć miłość, jest we wszystkim, na każdym kroku.
Teraz siedzę już pod piernatami przy otwartym oknie, za którym chichocze deszcz, który ze zniecierpliwieniem spadł jako jeden z pierwszych tej wiosny. Siedzący tuż obok mnie Sinatra, cicho śpiewa oczywiście o miłości, cichutko się dołączam zamykając przy tym spokojne, zmęczone i szalenie rozmarzone oczy. 01 kwietnia, 2010
Dostałam dziś od M. artykuł o kobiecie pięknej. To rozmowa Wojciecha Eichelbergera z Renatą Dziurdzikowską, fragment książki "Zatrzymaj się".
-Jaką kobietę określiłbyś jako piękną? Podobno mężczyźni najbardziej zwracają uwagę na nasze nogi, potem biust, oczy, biodra, talię. Wolą blondynki niż brunetki...
-Jest tylko jeden jedyny rodzaj pięknych kobiet - to kobiety pogodzone ze sobą.
— Czyli jakie?
- Kobieta pogodzona ze sobą cieszy się, że jest kobietą, lubi siebie, swoje ciało, bez względu na to, jak się ono ma do aktualnie obowiązujących standardów estetycznych i mody. Piękna kobieta tak naprawdę nie interesuje się tym, jak wygląda, nie patrzy w lustro. Jest kobietą wewnętrzną. Z kobietami, i w ogóle ze wszystkimi ludźmi, jest tak jak z drzewami. Tyle drzew, każde inne - dąb, brzoza, buk, osika czy sosna — i każde na swój sposób piękne.
- Po czym poznajesz, że oto masz do czynienia z piękną, czyli pogodzoną ze sobą kobietą?
- To widać na pierwszy rzut oka: po sposobie, w jaki się porusza, jak nosi głowę, jak patrzy na świat, jak się uśmiecha, jak używa swojego głosu. Widać po niej, że daje sobie prawo do tego, by istnieć i cieszyć się życiem, będąc taką, jaka jest.
- Po prostu - „jestem i już"?
- Tak - taka jestem, jaka jestem. Taka się urodziłam i nie muszę się do niczego i do nikogo dostosowywać. Piękna kobieta nie traktuje ciała jako przedmiotu, który ma spełnić jakąś określoną rolę; ciało nie jest dla niej manekinem do ubierania ani czymś do podziwiania czy uwodzenia. Ubiera się przede wszystkim wygodnie, z troską, by dobrze się czuć. Modą potrafi się bawić. Nigdy nie jest jej niewolnicą.
— A jeśli czuje się świetnie właśnie wtedy, gdy jest ubrana według najnowszych wskazówek mody, gdy dwie godziny spędza przed lustrem, robiąc makijaż?
— W ten sposób często mówią kobiety, które nastawione są głównie na to, by swoim wyglądem sprawiać wrażenie. Oczywiście mogą dobrze się z tym czuć, ale z zupełnie innych powodów. Dobrze się czują, ponieważ widzą, że są akceptowane, podziwiane czy pożądane.
— Czy to źle?
— Nie najlepiej. Pogodzona ze sobą kobieta, czyli ta prawdziwie piękna, nie kieruje się tym, czy się podoba, czy nie, jak wygląda w oczach innych, jakie zrobi wrażenie, co o niej pomyślą. Ona szuka zgody ze sobą, sposobu na wyrażanie siebie, własnej indywidualności. I pokazuje to swoim wyglądem, który jest ponadczasowy, tak jak i ona sama jest ponadczasowa. Ubranie, które na siebie wkłada, jest po to, by oddawało jej nastrój i jej osobowość. Czuje się dobrze w swoim ciele i intuicyjnie robi to, co dla niej najlepsze. Traktuje siebie podmiotowo. Jeśli chcemy sprawiać wrażenie, traktujemy siebie przedmiotowo, sprzedajemy się. Można się czasem tak pobawić, ale nie o to chyba chodzi w życiu. Poza tym dobre samopoczucie spowodowane tym, że ktoś nas podziwia czy pożąda, to ulotna sprawa — i tak przecież nie zdołamy zadowolić wszystkich.
— Jeśli tak bardzo zależy mi, by robić na innych wrażenie, to znaczy, że głęboko w sobie czuję, że jest ze mną coś nie tak, że nie jestem w porządku?
— Oczywiście. Jedynym wyjściem jest budować w sobie wewnętrzne poczucie wartości, które nie ma nic wspólnego z wyglądem. Chyba od czasów, gdy kobiety były niewolnicami, pokutuje w ich umysłach bardzo mocne przeświadczenie, że o wartości kobiety decyduje to, czy będzie się podobać mężczyźnie. Stąd te ciągłe pytania: co lubią w kobietach mężczyźni? Czy to nie przypomina targu niewolnic?
— Same kręcimy na siebie bat. Bardzo interesuje nas, co lubią mężczyźni; mały czy duży biust, szerokie biodra, a może wąskie, płaski brzuch czy wręcz przeciwnie. I badania na ten temat ochoczo drukujemy w naszych pismach.
— Przekonanie, że najważniejsze to sprawiać wrażenie i podobać się, jest spuścizną niewolnictwa. Na szczęście wiele wrażliwych i świadomych kobiet czuje wewnętrzny sprzeciw na samą myśl o tym. To nieprawda, że mężczyźni mają jakiś określony gust, że preferują jakiś rodzaj kobiecej urody.
— Ale badania...
— Badania dotyczą czegoś innego — preferencji estetycznych. Ale przecież przy wyborze partnerki na życie nieważne jest ciało, które przecież tak szybko się zmienia. Sprawy o wiele ważniejsze to radość życia, przymioty serca i charakteru, a także żywotność, temperament.
— Cokolwiek by mówić o pięknie wewnętrznym, w świecie, w którym żyjemy, obowiązuje bardzo konkretne i wymierne piękno. I „obiektywnie" ładnym żyje się łatwiej — bardziej ich lubimy, jesteśmy dla nich uprzejmi, chętnie pokazujemy się w ich towarzystwie. Dostają lepszą pracę i szybciej awansują.
- To media lansuj ą Ładnego—w reklamach Ładny jeździ dobrym samochodem, używa luksusowych towarów, zarabia duże pieniądze, jest inteligentny i wszechstronny. W ludzkich umysłach powstaje skojarzenie, że Ładny jest lepszy, że należy do kasty ludzi szczególnych, swoistych aniołów. Dlatego Ładnych traktujemy lepiej i dajemy im więcej szans. Ale z moich doświadczeń z kobietami, nie tylko w gabinecie terapeutycznym, niezbicie wynika, że te najładniejsze są często najbardziej nieszczęśliwe.
— I najczęściej — ku zdumieniu świata — samotne.
— Ładna kobieta jako dorastająca dziewczyna jest częściej odrzucana przez matkę. Matka, świadomie lub nie, postrzega córkę jako rywalkę. Jak macocha w baśni o królewnie Śnieżce, z niepokojem zagląda do lusterka i pyta, kto jest najpiękniejszy na świecie. Gdy widzi w lusterku własną, niemłodą już twarz, postanawia córkę królewnę uśpić. Od tej pory dziewczyna po kilka razy dziennie słyszy, że jest brzydka, okropna, do niczego. Wyrasta w przekonaniu, że nie zasługuje na miłość. (...)
-Jaką kobietę określiłbyś jako piękną? Podobno mężczyźni najbardziej zwracają uwagę na nasze nogi, potem biust, oczy, biodra, talię. Wolą blondynki niż brunetki...
-Jest tylko jeden jedyny rodzaj pięknych kobiet - to kobiety pogodzone ze sobą.
— Czyli jakie?
- Kobieta pogodzona ze sobą cieszy się, że jest kobietą, lubi siebie, swoje ciało, bez względu na to, jak się ono ma do aktualnie obowiązujących standardów estetycznych i mody. Piękna kobieta tak naprawdę nie interesuje się tym, jak wygląda, nie patrzy w lustro. Jest kobietą wewnętrzną. Z kobietami, i w ogóle ze wszystkimi ludźmi, jest tak jak z drzewami. Tyle drzew, każde inne - dąb, brzoza, buk, osika czy sosna — i każde na swój sposób piękne.
- Po czym poznajesz, że oto masz do czynienia z piękną, czyli pogodzoną ze sobą kobietą?
- To widać na pierwszy rzut oka: po sposobie, w jaki się porusza, jak nosi głowę, jak patrzy na świat, jak się uśmiecha, jak używa swojego głosu. Widać po niej, że daje sobie prawo do tego, by istnieć i cieszyć się życiem, będąc taką, jaka jest.
- Po prostu - „jestem i już"?
- Tak - taka jestem, jaka jestem. Taka się urodziłam i nie muszę się do niczego i do nikogo dostosowywać. Piękna kobieta nie traktuje ciała jako przedmiotu, który ma spełnić jakąś określoną rolę; ciało nie jest dla niej manekinem do ubierania ani czymś do podziwiania czy uwodzenia. Ubiera się przede wszystkim wygodnie, z troską, by dobrze się czuć. Modą potrafi się bawić. Nigdy nie jest jej niewolnicą.
— A jeśli czuje się świetnie właśnie wtedy, gdy jest ubrana według najnowszych wskazówek mody, gdy dwie godziny spędza przed lustrem, robiąc makijaż?
— W ten sposób często mówią kobiety, które nastawione są głównie na to, by swoim wyglądem sprawiać wrażenie. Oczywiście mogą dobrze się z tym czuć, ale z zupełnie innych powodów. Dobrze się czują, ponieważ widzą, że są akceptowane, podziwiane czy pożądane.
— Czy to źle?
— Nie najlepiej. Pogodzona ze sobą kobieta, czyli ta prawdziwie piękna, nie kieruje się tym, czy się podoba, czy nie, jak wygląda w oczach innych, jakie zrobi wrażenie, co o niej pomyślą. Ona szuka zgody ze sobą, sposobu na wyrażanie siebie, własnej indywidualności. I pokazuje to swoim wyglądem, który jest ponadczasowy, tak jak i ona sama jest ponadczasowa. Ubranie, które na siebie wkłada, jest po to, by oddawało jej nastrój i jej osobowość. Czuje się dobrze w swoim ciele i intuicyjnie robi to, co dla niej najlepsze. Traktuje siebie podmiotowo. Jeśli chcemy sprawiać wrażenie, traktujemy siebie przedmiotowo, sprzedajemy się. Można się czasem tak pobawić, ale nie o to chyba chodzi w życiu. Poza tym dobre samopoczucie spowodowane tym, że ktoś nas podziwia czy pożąda, to ulotna sprawa — i tak przecież nie zdołamy zadowolić wszystkich.
— Jeśli tak bardzo zależy mi, by robić na innych wrażenie, to znaczy, że głęboko w sobie czuję, że jest ze mną coś nie tak, że nie jestem w porządku?
— Oczywiście. Jedynym wyjściem jest budować w sobie wewnętrzne poczucie wartości, które nie ma nic wspólnego z wyglądem. Chyba od czasów, gdy kobiety były niewolnicami, pokutuje w ich umysłach bardzo mocne przeświadczenie, że o wartości kobiety decyduje to, czy będzie się podobać mężczyźnie. Stąd te ciągłe pytania: co lubią w kobietach mężczyźni? Czy to nie przypomina targu niewolnic?
— Same kręcimy na siebie bat. Bardzo interesuje nas, co lubią mężczyźni; mały czy duży biust, szerokie biodra, a może wąskie, płaski brzuch czy wręcz przeciwnie. I badania na ten temat ochoczo drukujemy w naszych pismach.
— Przekonanie, że najważniejsze to sprawiać wrażenie i podobać się, jest spuścizną niewolnictwa. Na szczęście wiele wrażliwych i świadomych kobiet czuje wewnętrzny sprzeciw na samą myśl o tym. To nieprawda, że mężczyźni mają jakiś określony gust, że preferują jakiś rodzaj kobiecej urody.
— Ale badania...
— Badania dotyczą czegoś innego — preferencji estetycznych. Ale przecież przy wyborze partnerki na życie nieważne jest ciało, które przecież tak szybko się zmienia. Sprawy o wiele ważniejsze to radość życia, przymioty serca i charakteru, a także żywotność, temperament.
— Cokolwiek by mówić o pięknie wewnętrznym, w świecie, w którym żyjemy, obowiązuje bardzo konkretne i wymierne piękno. I „obiektywnie" ładnym żyje się łatwiej — bardziej ich lubimy, jesteśmy dla nich uprzejmi, chętnie pokazujemy się w ich towarzystwie. Dostają lepszą pracę i szybciej awansują.
- To media lansuj ą Ładnego—w reklamach Ładny jeździ dobrym samochodem, używa luksusowych towarów, zarabia duże pieniądze, jest inteligentny i wszechstronny. W ludzkich umysłach powstaje skojarzenie, że Ładny jest lepszy, że należy do kasty ludzi szczególnych, swoistych aniołów. Dlatego Ładnych traktujemy lepiej i dajemy im więcej szans. Ale z moich doświadczeń z kobietami, nie tylko w gabinecie terapeutycznym, niezbicie wynika, że te najładniejsze są często najbardziej nieszczęśliwe.
— I najczęściej — ku zdumieniu świata — samotne.
— Ładna kobieta jako dorastająca dziewczyna jest częściej odrzucana przez matkę. Matka, świadomie lub nie, postrzega córkę jako rywalkę. Jak macocha w baśni o królewnie Śnieżce, z niepokojem zagląda do lusterka i pyta, kto jest najpiękniejszy na świecie. Gdy widzi w lusterku własną, niemłodą już twarz, postanawia córkę królewnę uśpić. Od tej pory dziewczyna po kilka razy dziennie słyszy, że jest brzydka, okropna, do niczego. Wyrasta w przekonaniu, że nie zasługuje na miłość. (...)
Subskrybuj:
Posty (Atom)